Pisałam już o naszej "przygodzie" ale to chyba najwłaściwsze miejsce
Nesca dwa dni po kastracji, nad ranem zdjęła sobie "kaftan bezpieczeństwa"
i wyrwała sobie wszystkie szwy zewnętrzne i wewnętrzne
do żywych bebechów
cudem znalazłam w sobotę weta, który to od nowa pozaszywał... ale zanim zdążyłam dojechac do domu ( po drodze musiałam kupic nowy "kaftan", bo wet nie był przygotowany na naszą rozmiarówkę
) wyjęła sobie szwy po raz kolejny
Potem już NAPRAWDĘ CUDEM, na ostatnią chwilę zdążyliśmy do innego ( poprzedni już nie pracował ) który KOLEJNY RAZ JĄ UŚPIŁ I POZASZYWAŁ
Właśnie minął tydzień codziennych kontroli i antybiotyków ( wenflon w uchu
) i dzięki Bogu i dobrej opiece wetów WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU
...
OCZYWIŚCIE POMIJAJĄC FAKT JEJ ZESTRESOWANIA CODZIENNEGO I OGROMNEGO DYSKOMFORTU... bo od tygodnia siedzi w klatce ( na wszelki wypadek ) w dodatku w kaftanie bezpieczeństwa i KOŁNIERZU dodatkowo
no i z tym wenflonem
Jest strasznie nieszczęśliwa
... ale i tak wczoraj zdołała porwac tylną łapką dwa troczki na karku
Normalnie diabeł nie królik - choc przecież mały anioł...
W poniedziałek jedziemy na zdjęcie szwów.. oraz kubraczka i kołnierzyka
Po prostu mała ROZPRUWACZKA
i
No niby "głupol" ale jednak talent nie z tej ziemi
Z dzisiaj