Nie wiem, czy to, co dzieje sie z Morriskiem mozna zaliczyc do choroby, pewnie jestem przewrazliwiona (bo na jego punkcie - zdecydowanie jestem
), ale wole zapytac.
Wczoraj pierwszy raz jechalismy pociagiem (do rodzinnego domu na swieta). Wydaje mi sie, ze mala zniosla podroz calkiem dobrze. Najpierw probowala rozkopywac koc, az sie zmeczyla i zaczela pogryzac sianko, a pozniej nawet przysnela
Pozniej nowe otoczenie i klatka (niestety, nie mialam mozliwosci, zeby tarabanic sie jeszcze z nia, mialam 85-litrowy plecak, podreczna torebke i transporterek z krolikiem).
W nowym miejscu Rojber jest wielce ciekawski, oglada wszystkie katy, biega, skacze i kreci piruety. Ogolnie, wyglada na okaz zdrowia, tylko martwi mnie jedno... Bardzo malutko je i pije, i co chyba za tym idzie, robi malo siuskow i kupek. Przynajmniej takie odnosze wrazenie, w stosunku do tego, ile produkuje we Wroclawiu
Czy mam powod do zmartwien, czy taka stuacja jest po prostu wynikiem stresu u kroliczka (tyle nowych rzeczy!) i wszystko wroci do normy?