Niestety, sprawa dziwnej narośli ciągle nie jest rozwiązana.
Odstawiliśmy Folksal i Chlorheksydynę na 1,5 tygodnia, pojechaliśmy na wymaz ale pani doktor stwierdziła, że nie weźmie wymazu bo nie ma jak. Boi się, że do rany wda się zakażenie i będzie jeszcze większy problem. Zaleciła smarowanie pięć razy dziennie Solcoserylem (stomatologicznym) przez dwa tygodnie. Plus ciągle podawać BetaGlukan. Zastanawiam się tylko, czy on tak długo może jeść ten preparat... Pojechaliśmy jeszcze do kliniki na Warszewie, do lekarza, który kiedyś zajmował się Tychem. Co prawda mam do niego zastrzeżenia, ale chciałam skonsultować przypadek Tycha. On także nie chciał pobrać wymazu. Stwierdził, że lepiej leczyć to miejscowo w ciemno. Przy czym nikt nie wie co to może być - czy narośl, czy grzybica w dziwnej formie, czy zakażenie bakteryjne.
To się nie rozprzestrzenia, jest tylko na pyszczku. Póki co smarujemy Solcoserylem, ale nie obywa się bez komplikacji. Mały nienawidzi kiedy próbuje mu się nałożyć maść. Nakładanie jej 5 razy dziennie kończy się tym, że przez pól dnia sterczymy nad nim i próbujemy to cholerstwo wsmarować. On rzuca się, gryzie, fuczy, ucieka, boksuje. Nie bierzemy go do tego zabiegu na ręce. Wyrywa się tak mocno, że wyłamał sobie pazur.
Było z nim trochę kłopotów, ale już jest dobrze. Przynajmniej z pazurem. Ale od tego czasu nakładanie maści to koszmar. Pomijam już fakt, że on i tak zjada to, co się nałoży...
Ta narośl zrobiła się większa i zmienia się cyklicznie. Najpierw jest różowa, czasem przekrwiona wypukłość, wygląda jak opuchnięte usta, ale to ewidentnie jest jakaś twarda "górka" na pyszczku, potem pojawiają się pęcherzyki jak na poprzednich zdjęciach. Czasami (ale nie zawsze) wycieka przezroczysty płyn. Oczywiście zawsze kiedy jesteśmy u weta płyn nie chce lecieć... następnie tworzy się gigantyczny strup lub strupy. Potem strup jakiś czas sobie siedzi, powiększa się i odlatuje, i cykl zaczyna się od nowa.
Tycho nie ma temperatury, nie drapie tego miejsca, ma apetyt, zachowuje się normalnie. Trochę częściej liże sobie buziaka gdy wytworzą się strupy. Widać, że w tej fazie strupy mu po prostu przeszkadzają i próbuje się ich pozbyć. Ale gdy nie mamy na palcach leku, możemy go tam bez problemu dotykać. Postaram się zrobić zdjęcia, bo aktualnie jesteśmy właśnie w fazie strupowej.
Nie wiem już co robić.
Gdzie ja mam z nim iść, by powiedzieli mi co mu jest?
I czy faktycznie pobranie wymazu z tego miejsca jest aż tak groźne? W środę lub czwartek wracamy do dr Kasi. To trwa już za długo, a poprawy nie ma.
edit: Zrobiłam nowe zdjęcia, dla porównania wrzucę te z września. Wygląda to koszmarnie. Nie wiem kto może pomóc Tyszkowi. Mam wrażenie, że w Szczecinie nikt.
tak było 13 września
tak 18 września
a tak koszmarnie wygląda to dziś
Mam wrażenie, że ten Solcoseryl mu nie pomoże.