trudno mi w to uwierzyć... Kicek zdechł dzisiaj... nie wiem co o tym myśleć, już mu sie poleprzyło, nie miał biegunki, zaczął biegać po mieszkaniu, w nocy w klatce szalał sobie a dzisiaj... mąż dzwoni że królik w klace zdechł...
Poleciałam oderau do vet. by mi powiedział co jest grane, dlaczego tak sie stało... ehhhh 2 tygodnie go miałąm a pokochałam całym sercem... vet. uważa że karmna musiała zawierać w sobie pleśń i szkodliwe substancje, skoro jak jadł zachorował a jak zaczął zdrowieć i znowu ją jeść zdechł... płakałam jak bóbr, mój kicek był taki kochany, malutki, spokojny... a mój synek za nim szalał, co weszliśmy do domu odrazu biegł i wołał Kicek, kicek...
Za radą veta. pojechała, do tego sklepu z Kickiem i pokarmem w kórym wszytsko kupowałam, kobieta sie zdziwiła że karma mogła zaszkodzić, ale tak naprawde nic nie wiadomo, moj kicuś od początku był malutki i chudziutki i spokojny więc moze był za mały? nie wiem już sama...
dali mi w zamian drugiego królika... zastanawiałam się czy chce bo to kurcze jednak bolesne jest ale wiedziałam też że nie wytrzymałabym zdziwienia małego na widok pustego miejsca po Kicku... nie zniosłabym jeszcze tego. Mały jest za mały by rozumieć i wiem że po 2 dniach by zapomniał ale mówie wam że zawód dziecka na coś co oczekuje a tego nie ma jest naoprawde ciężkie do zniesienia. Nie zwrócił uwagi na różnice w kolorze Kicka więc jeżeli chodzi o niego jest ok.
Co do Kicka 2... rany, jest zupełnie inny od poprzedniego. Większy trochke, masywniejszy, biegał odrazu po całym mieszkaniu, żywy taki że szok i już za kabla się złapał... zupełnie inna bajka. Nadal mi ciężko bo mimo wszystko to był mój pierwszy króliczek w życiu, mój Kicek i wiem że do Kicka 2 bede mnusiała się przyzwyczaić... Mam tylko nadzieję że pożyje baaardzo, baaardzo długo. Oby. Trzeciego Kicka już raczej bym nie chciała.