mnie mój kubuś raczej nie liże, za to poduche ubóstwia
ale powiem wam coś. Nie nosiłam go na rekach, nie brałam go na rece wogole, bo tego nie lubiał, więc stwierdziłam - nic na siłe. no ale wczoraj stwierdziłam, ze trzeba się w koncu do weta wybrac, żeby go zaszczepić. Zanim wsadziłam go do transporterki, udalo nam się pobawić w chowanego, udało mu się także mnie mocno podrapac, oraz próbował mnie ugryźć - nie udało mu się
No i pojechalismy do weta, w gabinecie króliś - aniołek, normalnie babka się dziwiła czemu on taki grzeczny, wtulił się we mnie. Pewnie byłam jedynym znanym mu zapachem. No ale nie o to chodzi, króliś ma 5 miesięcy, to było jego pierwsze szczepienie i pierwsza wizyta u weta.
Wrócilismy do domu i coś się zmieniło, przychodził do mnie, nawet spał wtulony w moją nogę
i mówią, że zwierzęta nie myślą abstrakcyjnie..