W Krakowie (dr.Baran, dr.Lewandowska) lub w Warszawie jest tylu dobrych króliczych specjalistów,że nie będzie problemów z zabiegiem.A częste ruje,ciąże urojone,ze względu na szalejące hormony mogą być przyczyną zmian rakowych narządów rodnych króliczki.Ale bliżej Twojego miejsca zamieszkania to nie ryzykowałabym.
tusiątko 1987, to nie ryzykowałabym.Lepiej mieć żywego Peppara,ostatecznie towarzystwa ludzkiego i psiego mu nie brakuje.Ja swojego pierwszego króliczka w 200r też nie kastrowałam z takich samych powodów-brak doświadczonego weta króliczego.Trudno czasem lepiej przeboleć gwałty na nodze i sik z półobrotu niż rozpaczać po stracie uszatka.