jeszcze nie minął
wolę dmuchać na zimne
do poniedziałku ma antybiotyk
i dopiero wtedy będę mogła powiedzieć ze kryzys minął
Ale i tak jestem dumna z niej
już sama zwątpiłam w nocy, zrobiłam jej posłanie przy grzejniku, położyłam i chciałam jej pozwolić umrzeć w spokoju a ona pokazała że jest silna i nie da się wstrętnemu zatruciu i zapaleniu jelita
Wzięłam Candy na ręce i zauważyłam że ma podskórny guzek (miękki) na wysokości żeber, nie boli ją ale jestem zaniepokojona, zadzwoniłam do weterynarza i powiedziałam o tym ale on powiedział że to może być następstwo dzisiejszego nawadniania i że wszystko się nie wchłonęło. Ale mam pytanie może głupie ale czy przy podawaniu pokarmu/wody mogło się dostać to do płuc? i czy w następstwie mógłby powstać taki właśnie guzek? Pilnowałam aby połykała to co podaję i nie zmuszałam jej... ale wolę się upewnić