Witam,mam do Was pytanie,bo za bardzo nie wiem czy cokolwiek mogę zrobić...
Otóż dziś kolega opowiadał coś o swoim znajomym z klasy,który sprzedaje króliki i gryzonie na ,,sielance'' koło Poznania. (to miejsce dla pseudo-hodowców,handlarzy którzy chcą zarobić na zwierzętach.Mróz i bród,coś strasznego..)
Trzyma króliki u siebie w domu,w piwnicy.Są tam też chomiki,tymczasowo nie ma świnek morskich...Siedzą w wiadrach,bo 30 sztuk,siedzą na sobie,mają posklejaną sierść,karmione są owsem,raz na jakiś czas obierkami od ziemniaków,kompletny brak wody...uszaki rozmnażają się jak szalone.Mówił też,że czasem myszy chodzą po deskach na suficie,i jak wpadną do wiadra,to chomiki zjadają je żywcem. (nie mam pojęcia ile w tym prawdy).
Postanowiłam odwiedzić tzw. sielankę,zastałam mężczyznę sprzedającego własnie te króliki.Zadałam mu parę pytań,króliczki miały cztery tygodnie,a na dworze było -15..
byłam ze znajomymi,tlumaczenie nic nie dało,troszkę pokrzyczeliśmy,chciałam zabrać te króliki..facet szybko nas zbył.Potem znalazłam tez króliki w workach,również się kłociłam,ale to nic nie dalo.Płakać mi się chcialo.
No i teraz pytanie... czy można cokolwiek zrobić? własnymi siłami wiele nie zdziałam...w domu ma ponad 60 królików,i miał 130 chomików,dopadła je jakas choroba,i zostało 30. (wg. opowiadań.) jednak wiem,że przyjaciel mówi prawdę.
Pozdrawiam.