tajniaku drogi, nikt z weterynarzy kretynów nie robi. Nieodpowiedzialnych bredni to oni może nie będą wygadywać, ale szczerze wątpię, czy którykolwiek z takich telefonistów weźmie odpowiedzialność za swoje rady, jeżeli nie zobaczy królika, nie zbada go.
Weterynarzy, którzy zechcą poprosić o radę innego kolegę po fachu w momencie, gdy nie będą mieli pojęcia, jak działać, to można pewnie na palcach jednej ręki policzyć. Jeśli weci się konsultują, to na pewno za plecami potencjalnych klientów, żeby nie podważać swojej własnej wiedzy i nie budzić wątpliwości klienta co do swej fachowości. Poza tym, żeby się którykolwiek chciał konsultować, to musiałby przyznać, że nie wie, co robić. I mało takich szczerych się znajdzie.
Oczywiście, że w razie uruchomienia takiej linii potrzeba odpowiednich ludzi, tylko nie jestem pewna, że aż tylu chętnych do darmochy znajdziemy.
A co do tego, o czym powiedziała
MAS - przy telefonie może siedzieć nie wiadomo jaki fachman, może i nawet trafić z diagnozą i doradzić odpowiednie leki. I taki ludzik, ucieszony, że zaraz pomoże królikowi, pędzi do pierwszej lepszej lecznicy, sypie nazwami i dawkowaniem jak z rękawa, a dyżurujący wet daje zwierzowi glukozę, a właścicielowi każe opanować histerię i wracać do domu
No to jak wet uzna, że jest potrzeba obejrzenia przez kogoś to wtedy właśnie natychmiast skieruje do kliniki weterynaryjnej
A dzwoniący powie, że właśnie dlatego dzwoni, że nie ma możliwości pojechania do takiej kliniki i że nie pojedzie. Jeszcze schrzani doktora, że mu durnych rad udziela