Od zeszłego piątku przebywa u nas na stałe zaadoptowana królinka, jest trochę dzika, robi bałagan w klatce - tyle wiedzieliśmy przed adopcją. Chcieliśmy dla Lupka towarzyszkę, on jest wykastrowany ona wysterlizowana, ma około pół roku - ile dokładnie nie wiemy, bo została podrzucona pod schronisko i tam ja wysterylizowano - mniej więcej w drugiej połowie grudnia.
a teraz do sedna sprawy. Króliczka jest w nowym pokoju w którym nie chodził Lupek, ma swoją klatkę, kuwetę, miseczki i co tam chce, już w sobotę ja wypuściłam z klatki, chętnie biegała, je też dobrze, bobczy i siusia aż za dobrze - ale to nie w tym problem, króliczek zaczął po mnie kicać, dawać tylko łebek do głaskania, nie można jej dotknąć poniżej uszu tułowia nic, bo burczy. W ciągu 5 dni, pilnowana z tunelem, kartonami, budowlami i koszykami wiklinowymi, zdołała w locie, bo ona nie biega tylko fruwa, obgryźć ścianę w 3 miejscach, wiesza się na firankach wskakując na klatkę, wspina się po zasłonach, z łóżka zrobiła sobie trampolinę, wyjada włosy z dywany poobgryzała 4 szafki nowe w sypialni, szafę ubraniowa nawet lustro na drzwiach, dodatkowo 4 nogi od łóżka, stelaż pod jest w trocinach, zjadła pół kołdry materac, narzutę, wskakuję w locie na szafę 2,2 m wysokiej!, zrzuca wszystko z biblioteczki 1,8m wysokiej - objadła 2 kontakty dobiera się do bolców przepięciowych, obskubuje kaloryfer - ja cały czas siedzę i ja odganiam jak coś zdążę zauważyć a wczoraj to mąż już nie wytrzymał;, wyszłam na minutę nalać sobie obok do pokoju herbaty a ona wskoczyła na łóżko nasikała na oba materace nabobczyła na pościel, nasze piżamy i wygryzła dziurę w poduszce. Królik tornado lub jeszcze nie wiem jak nazwać inaczej do tej pory była sposobem zwabiana do klatki ale wczoraj pierwszy raz musiałam po tym ja złapać i zanieść do klatki. To co robi w klatce to już inna historia, nawet Lupka przerosła,, syf i malaria sprzątam jej całą klatkę z myciem i praniem ręczniczków 4, 5 razy dziennie. a teraz moje pytanie, mąż jej nie chce a ja się boję, co mam zrobić aby ona przestała tak niszczyć? Chciałam ją po oswojeniu zaprzyjaźnić z Lupkiem i puścić na 3 pokoje bez klatkowo, ale to też będą dopiero wyremontowane, nowe pomieszczenia, ona się na razie nie nadaje, po drugie od wczoraj jak otwieram klatkę to "płacze" i atakuje mi rękę odsuwjąc się do najgłębszego kąta - wiem że się boi ale ja ją wczoraj tylko złapałam, proszę o pomoc bo ona jest u męża na warunkowym, a była to wspólna decyzja nie chcę jej oddać. Skontaktowałam się już z psychologiem zwierzęcym i powiedział, mi, że ona czuje się niepewnie poczuła się u nas dobrze i boi się, że znowu ją oddamy, a co do płaczu i ataku to trzeba czasu na oswojenie bo ona musiała być krzywdzona przed podrzuceniem do schroniska i żle jej się to kojarzy ale podobno dlatego, że sama nas depta i podchodzi to jest szansa na oswojenie i możliwe, że wtedy przestanie siać destrukcje wokoło, co o tym myślicie, macie jakieś rady. Zależy mi na tej królince, chciałabym aby była szczęśliwa.
Muszę jeszcze powiedzieć, że nie mam żadnych pretensji do osób zajmujących się jej adopcją, po prostu ten egzemplarz uszatka przerósł wszelkie moje wyobrażenia, brałam pod uwagę i oswajanie i uczenie korzystania z kuwety nawet zniszczenia bo to leży w ich naturze ale nie w takim stopniu.
Chętnie skorzystam z Waszych rad i pomysłów.