Jestem co prawda bardzo świeżo upieczoną posiadaczką królika, stąd zainteresował mnie temat - czym czyścić kuwetę...
Sama jestem, może nie tyle alergikiem, co mam wybitnie wrażliwą skórę (wyprysk atopowy - na dłoniach) na wszelkie detergenty i chemikalia... a, że studiuję medycynę (obecnie 4.rok), stąd pozwolę sobie na kilka wycieczek do powyższych postów:
- nadmierna czystość w domu (szczególnie w przypadku dzieci, których układ odpornościowy się dopiero rozwija), jest szkodliwa!!! Polecam poczytać coś na temat "higienicznej teorii alergii" - nie mówię, żeby żyć w brudzie i się nie myć, bo to też nie jest dobre (zjedzą nas wówczas pasożyty - typu: wszy odzieżowe, glisty, tasiemce, owsiki, etc.
- czytaj: to, co gnębi ubogą populację Ziemi, obok głodu), ale starać się zachować zdrowy rozsądek
- na powierzchni skóry (i w porach skóry), jak też na śluzówkach (w naszych drogach oddechowych, przewodzie pokarmowym) mamy dosłownie sryliardy
bakterii (celowo pomijam matematykę, bo nie chcę kłamać
) - z czego większość jest nawet nie tyle NIESZKODLIWA, co NIEZBĘDNA DO PRZEŻYCIA (np. pałeczki kwasu mlekowego chronią nas przed rozwojem grzybic (panie, które miały wątpliwą przyjemność mieć drożdżycę pochwy, dostały od lekarza preparat zawierający jakiś szczep(y) Lactobacillus'a lub inne probiotyki) i pozwalają zwalczyć takie infekcje
- infekcje chorobotwórczymi bakteriami po antybiotyku (polecam poczytanie o: rzekomobłoniastym zapaleniu jelit = efekt wybicia naszej FLORY BAKTERYJNEJ przez antybiotyk o szerokim spektrum działania (czyli wybijający przeróżne rodzaje bakterii), stosowany chociażby do leczenia infekcji, jak angina - kolejny dowód, że są bakterie (nawet większość), które są nam niezbędne do życia (a i antybiotyki są zbyt często stosowane (bo zdecydowana większość infekcji,typu "przeziębienie" jest wywołana przez wirusy, które NIE SĄ wybijane przez antybioksy, a stosowanie tych leków tylko powoduje wzrost ilości bakterii lekoopornych w populacji, ale to inna inszość...)
- jak już jestem przy antybiotykach: szpitalne szczepy bakterii, np. gronkowca złocistego - tzw. MRSA (Meticillin Resistant Staphylococcus Aureus) to nic innego, niż zarąbiście oporny na antybiotyki gronkowiec złocisty (działa na niego dosłownie kilka antybiotyków, które są baaaaardzo drogie - taka kuracja może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych!!! Ale na szczęście poza szpitalem, etc. ciężko się nim gdzieś zarazić.
"Zwykłego" gronkowca złocistego na skórze/w gardle ma ok.30% społeczeństwa i zwykle ludzie nie zdają sobie z tego nawet sprawy, bo im nic nie robi...
- voctavius ma zupełnie niezłe podstawy chemii i biologii (gromkie brawa
), czego niestety nie mogę powiedzieć o realia (nie mówię tego, żeby Ci, realia, dopiec, tylko dlatego, że jest tak, jak mówi voctavius, kiedy była dyskusja nt. chociażby rozcieńczania, czy też smrodu bakterii - to nie bakterie śmierdzą, tylko efekty ich działalności
)
- cholernie nie lubię domestosa, ale czymś trzeba ten kibel myć, może po przeczytaniu tej dyskusji następnym razem w sklepie wybiorę inny środek. A ubikacji nie myję ręką (w sensie ścierką - nie miałabym po tym skóry w ogóle, a bez tego też lekko nie jesy...
), tylko szczotką do kibla - bo wydaje mi się, że powinna być równie często czyszczona... co z tego, że zdezynfekuję WC, jak po kilku godzinach będzie potrzeba użycia szczotki...która jest nie czyszczona od nowości?
a co do klatki i kuwety i innych akcesoriów... uff...
wydaje mi się, że takie środki, jak szare mydło, płyn do mycia naczyń, ocet lub inny kwas (np. cytrynowy) w zupełności wystarczą
Prosta refleksja - 50 lat temu nie było domestosa i zarówno ludzie jak i zwierzęta przetrwały(-li?)