uff
troche mnie uspokoilyscie. wczoraj sobie siedzialam na dywanie krepy podbiegl, powachal, polizał no to ja go zaczelam glaskac po grzbieciku. głaskam tak z minute a tu nagle.. haps ! i krew z reki leci. no juz nie mam do niego siły
o co mu chodzi ;>
probuje rozgryzc tego drania ale mi nie wychodzi
albo np daje mu buzi przez kratke to nic, a zblize ręke to od razy krzyk
i nerwy wielkie. wypuszczam z klatki - siku dookoła, chce zamiatac jego bobki - wtedy jego agresja wzmaga
i krzyczy i sie rzuca nawet !:o