To, więc tak - były sobie trzy króliki w jednej klatce - czarny, brązowy i ona.
Nie pamiętam kiedy oddałam czarnego dokładnie...
Był w wieku, w którym teoretycznie było jeszcze daleko do dojrzewania...
Pewnego ranka próbował siadać na brązowym i Fiź (więc doszłam do wniosku, że pewnie brązowy to też samiczka, jeżeli czarny chciał na nim siadać).
Może nawet to nie było rano?
Zabrałam go z klatki, bo ją wkurzał, nie widziałam, żeby siadł na niej, ale próbował, bo się nie dawała - myślałam, że to po prostu ustalanie hierarchii.
Kicał po pokoju, napisałam o tym posta na jakimś forum.
Włożyłam go do klatki - a on znowu próbował siadać.
Więc Fiź się wkurzała, wyjełam go i wsadziłam do transporterka.
Potem na forum dostałam odpowiedź od Nuny, że zdarza się czasami, że króliki dojrzewają wcześniej i lepiej je rozdzielić.
Czarnuch nocował dwie noce w transporterku i na szczęście (dziewczyna która miała go odebrać nie odzywała się...), odezwała się.
Ale ona coś dziwnie się zachowywała, tak znowu płocholiwie, pogryzła Lucy i próbowała pogryść yorka brata...
Okazało się też, że brązowy to samiec, więc go oddzieliłam, bo teraz dojrzewa...
Siedzi obecnie w transporterze.
A ja oczywiście mam męczarnie, jak dawniej kicanie
Fiź&dziecko/dzieci - Kicek
to teraz
Fiż - dziecko - Kicek
;x
I ta ciąża...
Co do zaufanego króliczego weta nie mam - nawet w najbliższych okolicach.
Chyba Wam wstawiałam rozmówkę z rozmowy telefonicznej z wetem i komentarz do tego pewnej osoby?
i nie wiem co robić.
[ Dodano: Czw Gru 31, 2009 9:00 pm ]Przepraszam, że ten post taki chaotyczny jest...