Kurczę blade, nigdy nikomu nie robiłam zastrzyku. Nie mam pojęcia jak to się robi i jestem tchórzem - gdybym coś zrobiła źle i coś by się stało? Z kolei nie wiem, czy wetka przyjechałaby dać królikowi zastrzyk. Wiem, że jeździ do pacjentów w jakichś nagłych, ciężkich przypadkach, czy do porodów, ale, żeby dać zastrzyk, to nawet nie pytałam. Była dzisiaj przede mną kobieta z psem i właśnie chciała, żeby wetka przyjechała jutro dać zastrzyk jej psu, ale lekarka powiedziała, że to może być trudne, bo są tylko we dwie, a mają wielu pacjentów i po prostu może być z tym kłopot. Może rzeczywiście trzeba by się nauczyć robić te zastrzyki, ale jak przełamać strach przed popełnieniem błędu?
W sumie Kuba wyjeżdża z nami na wakacje, u wetki też był już nie raz. Tylko, że w wakacje jedzie się i dopiero za kilka dni wraca, a tu problem jest taki, że to kilka dni pod rząd zabierania z bezpiecznego kącika, jazdy i kłucia. O losie, jak tu wbić igłę takiemu Kubusiowi? I to jeszcze ma bardzo grubą skórę. Jak widzę wetkę, jak się przebija przez tę grubą skórę, to mi słabo, to jak ja mam to zrobić? No nie wiem...