No cóż, przykro mi przekazywać smutne wieści. Niestety Misisława nie dała rady operacji. Złamanie było skomplikowane, odłamki kości uszkodziły nerwy, były dwa ogromne krwiaki (których na zdjęciu nie było widać, oglądałam sama), Dr Niedziela robiła co mogła (operacja trwała od 13 do 16), jednakże wdał się zator i moja ucholinka odeszła na stole w trakcie operacji. Pani doktor sama do mnie zadzwoniła, wytłumaczyła co się stało, jak się stało i wierzę, że naprawdę robiła dla niej wszystko.Przed kliniką rozmawiałam tam z panią, która była z dwoma królasami i mówiła, że jeden z nich też miał złamaną łapkę i pani dr Niedziela uratowała go, królas kica aż miło. Dlatego wierzę w kompetencje pani doktor, a sobie tłumaczę, że po prostu przypadek Miśki był beznadziejny, dlatego nic nie można było zrobić.
Cóż, wróciłam do pustego domu, wyniosłam klatkę do piwnicy bo nie mogłam na nią patrzeć i teraz zastanawiam się kiedy przestanę płakać i jak zapełnić to strasznie głuche mieszkanie i pustkę w sercu.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i trzymanie kciuków. Jesteście wspaniali, Kochani Forumowicze:)
Pozdrawiam serdecznie.