Dziewczyny czytam te Wasze posty i... śmieję się.
Ja z Frankiem od początku gadałam tym samym językiem. Umiałam go zrozumieć, a on umiał zrozumieć mnie. Nie zdarzyło mi się jeszcze ani razu, żeby na mnie fuknął, albo szczeknął. Owszem, tupnął, ale on tupie na wszystko i wszystkich i kiedy tylko ma sposobność.
Franek jest do tego stopnia łagodny i perfidny, że włazi na kolana i obgryza rękaw (nigdy nie rękę) byleby tylko go głaskać. Noski uwielbia, z reszta z własnej woli często robi mi darmową maseczkę z króliczej śliny uwzględniając dziurki w nosie i uszach i patrzy na mnie urażony, kiedy mu nie pozwalam na lizanie tychże miejsc. Uwielbia mi siedzieć na ramieniu (tak, na ramieniu
). Daje się brać na ręce, głaskać, czesać, oglądnąć cały pyszczek, włącznie z jego zawartością. Daje się bez problemu macać, drapać, szarpać, ciągnąć za kłaczki delikatnie, robić rozrubę w klatce, zabierać jedzenie. Jednym słowem pozwala mi na wszystko i tego samego oczekuje ode mnie, dlatego zawsze się obraża, kiedy podczas sikania na poduszkę, przenoszę go do klatki. Nigdy nie był dzikusem, do obcych zawsze był przyjaźnie nastawiony. Nie lubi chomika. I to jest chyba jedyna istota na całym świecie, której nie lubi, bo kiedy lizał go, chomik się wkurzył i capnął go w nosek. Oczywiście nic mu się nie stało, ale Franek to honorne stworzenie, jak się obrazi to nie ma uproś.
Franio wielu rzeczy sie nie boi. Podstawia się wręcz pod działający okurzacz, żeby go odkurzac.
Tak więc dziękuję Bogu, za tak wspaniałego uszaka