Witajcie. Mam lekki problem, wyjątkowo nie mogę teraz się udać do weta, bo sama mam grypę taką, że ledwie widzę na oczy. Otóż Miśka ma na skórze za głową, jakby na łopatce jakiś strupek, porośnięty sierścią. Nie jest duży, ale twardy, zauważyłam go wczoraj przy głaskaniu. Miśka sobie z niego nic nie robi, to znaczy jak go dotykam to nie broni się, nie ucieka. Raczej się nie drapie, znaczy wczoraj nie zauważyłam, ale dziś w nocy coś musiała zadrapać, bo lekko strupek oddzielił się od ciała, ale jeszcze się dość mocno trzyma. Pod tym jest skóra. Obmacałam ją dokładnie ma tylko jeden taki. Dostawała niedawno antybiotyki bo była przeziębiona, nie wiem czy to ma związek? Poza tym na stronie miniaturki wyczytałam, że strupki to też objaw grzybicy. Jak jej mogę pomóc? Tam były wymienione maści, które stosuje się na grzybicę - czy mogę ją posmarować?
Wiem, wiem, że trzeba do weta ale to dopiero jak się sama podniosę i zorganizuję transport, na razie chciałabym spróbować czegoś, co radzicie?
Uj właśnie zobaczyłam, że był post o podobnym temacie trochę niżej - nie zauważyłam wcześniej, sorry. Wygląda podobnie, chociaż są róznice. Mam spróbować tej maści tranowej, którą tam radzą, czy raczej tego na grzybicę?