Jak rany! - odczepcie się od sznurka!
Królik był na wakacjach w Białymstoku w domu z ogromnym ogrodem połączonym ze stadniną. Pracowicie przegryzł smycz a że życzył sobie biegać poza klatką to dostał to co było pod ręką - czyli powróz
ale nikt go na nim nie wieszał! Do tego miał jeszcze dzwoneczek i dzwonił jak się ruszał, bo oczywiści namiętnie pchał się pod kopyta końskie.
... a futerko miał mokre... Zostawiliśmy mu kawałek trawy rano nie podlanej, ale po niej akurat się dobrze nie biegało! -
wybrał tam gdzie było mokro i potem się z wielkim "obrzydzeniem" mył pod wozem chyba z godzinę - bo co odstawił nogę to znowu była mokra i trzeba było ją myć na nowo!
Trzeba jeszcze było zobaczyć co z uszami robił! - tego się nie da opisać.