justyna-gda,
też Cię rozumiem doskonale, mój pierwszy najukochańszy kroliś-królewna Rozalia miała 4 latka jak pokicała za TM. Niedługo za nią odeszła Tosia (tez 4 lata.
To były moje pierwsze królaski. Radość w moje życie wniosły Nuka i Dzekuś, dwie piękne młodziutkie uszatki, z czego Dzeki okazał się uszatkiem.
Dlatego wiem, jak boli odejście ukochanego cudnego malucha ale jednocześnie wiem, jak inny kicający futrzak potrafi odmienić życie.
U mnie nowe malce pojawiły się w przeciągu 1 m-ca od śmierci Tosi, nie dlatego, że zapomniałam, bo pamiętam Rozalkę i Tośkę i łza w oku nadal sie kręci na ich wspomnienie i nadal sa to moje ukochane pierwsze królewny. Zwyczajnie dostałam pod opiekę nowe uszy.
Nuka i Dzeki pomogły mi zrozumieć, że nadal są uszate potrzebujące domu, że są równie kochane i łobuzerskie jak ich poprzedniczki, że dom bez zwierzaka jest pusty, że ja nie mogę mieszkać w domu bez futerek. Odżyłam, zaczęłąm się uśmiechać na widok wybryków tej młodej parki. Znalazłam sens w spacerach - zebrać zieleninę
I choć nie zastąpią moich maleństw to zasługują na kochający dom, na dłoń czule głaszczącą, na przytulenia, na buziaki prosto w noseczki. A swoim polizaniem, obobkowaniem mieszkania, nową dziurą w dywanie, obgryzionymi meblami - mówią mi, że są u siebie.
I dzięki nim wiem, że nadal jestem osobą wrażliwą na odczucia braci naszych mniejszych, że już nigdy moje mieszkanie nie zamieni się w sterylny azyl, zawsze będzie schronieniem dla uszaków. Nie wyobrażam sobie prawdziwego domu bez uszatego futerka.
Uszanuję każdą Twoją decyzję, tylko nie teraz, dopiero jak już Nemo pokaże jaki jest wielki
![usmiech2 :)](http://forum.kroliki.net/Smileys/default/usmiech2.gif)
Tymczasem przesyłam dla niego kolejną porcyjkę pieszczot, kibicuję mu w psotnych łobuzerskich wesołych zabawach, jestem z Tobą myślami, jak porównujesz tego malca z poprzednikiem.
Justynka, wiem,że masz teraz najróżniejsze myśli w głowie - nie jesteś sama.