Witam Was wszystkich.
Czarek ma 4,5 latek. To paskudztwo złapało go 1. raz rok temu. Wówczas lekko kulał, weterynarz nie potrafił mu pomóc. Zmieniliśmy weterynarza, gdy Czarek zaczął spadać na lewą stronę. W ten sam dzień pojechaliśmy do innego miasta. Nowy weterynarz postawił go na łapki w kilka dni...
Koszmar wrócił w tym roku. Ok. 3 tygodni temu usłyszałem huk w klatce. Do dzisiaj nie wiem, czy to zdarzenie było skutkiem początku choroby, czy też początek choroby był skutkiem zdarzenia. W każdym bądź razie Czarek przestał biegać, lekko tylko kicając.
Jest królikiem nadpobudliwym, wszędzie go pełno, zmiana była spora. Wybrałem się z nim do sprawdzonego weterynarza. Niestety, seria zastrzyków nie pomogła. Komentarz ogólny - nie ma złamania, coś ze ścięgnami, mało ruchu i będzie ok, nie jest źle...
Ale jest:( I to bardzo;( Początkowo tylko przednia łapka. Machał nią często, czasami słychać w klatce taką serię "łup łup łup". Zdarzało się, że trzymał ją w powietrzu. Postanowiłem przerwać wizyty na jakiś czas, przez 9 dni nie dostał zastrzyku. Do weterynarza mamy 10 km autobusem, chciałem oszczędzić mu podróży. Niestety, dzisiaj nastąpiło koszmarne pogorszenie stanu zdrowia. Cała lewa tylna strona Czarka leci w lewo, wygląda, jakby miał ją zupełnie niesprawną. Momentami nie potrafi w ogóle na niej siedzieć, nie pisząc już o jakimkolwiek ruchu. Gdy chciał kicać, przewrócił się. Chwilami cały tył mu opada:(
Nie mam pojęcia, co robić, co to jest. Jeżeli macie jakieś rady, wskazówki, podzielcie się proszę...