Witam
Piszę na forum bo już jestem zdesperowana i nie wiem co mam dalej zrobić.
Mam króliczkę niespełna rok. We wrześniu ubiegłego roku po jej szaleńczym bieganiu zrobiła sobie coś z tylną łapką. Byłyśmy u weta , zrobił prześwietlenie obyło się bez pęknięć i złamań.
Po prostu skręcenie łapki, po 3 dniach na przeciwbólowych środkach odzyskała dobre samopoczucie i szaleństwa wróciły.
Około tygodnia temu zauważyłam że Kropka nie przychodzi do drugiego pokoju a uwielbia tam przesiadywać. Zaczęłam się przyglądać i znowu ta lewa tylna łapka. Poszłam do weta tym razem przeciwbólowa zawiesina. Niestety nic się nie poprawiło. Poszłyśmy jeszcze raz na prześwietlenie. Wyszedł obrzęk przy stawie skokowym, wet ogolił nóżkę i się okazało że ma tam strupki. Do tego jest wyczuwalna gulka. Doszedł do wniosku z drugim wetem że to odprysk kości po wcześniejszym złamaniu bądź pęknięciu. Co dziwne we wrześniu nie było żadnego pęknięcia ani w innym terminie, przecież króliczkę by to z pewnością bolało.
Powiedział że za 6 tygodni do kontroli, organizm musi sobie sam z tym poradzić.
Nie wiem czy to dobra diagnoza i czy 6 tygodni to nie za długo?
Nie wyobrażam sobie żeby miała być w takim stanie. Praktycznie porusza się po 10 cm. Nawet nie idzie do kuwety którą ma niedaleko tylko załatwia się na dywanik.
Męczy się ta moja ślicznotka a ja nic nie mogę na to poradzić.
I tutaj pytanie do Was, czy ktoś miał problem ze czymś podobnym?
Czy powinnam się przejść do innego weta?
Tylko obawiam się że królik mi w końcu na serduszko padnie bo nie znosi weta.
Zwłaszcza że do zdjęcia była pod narkozą i się nadal wyrywała bo tak ją bolało.
A może ja jestem zbyt mało cierpliwa i panikuję.
Pozdrawiam