Witam. Po raz kolejny muszę was prosić o pomoc bo sama jestem bezsilna a może Wy coś mądrego poradzicie. Dziki DZikus ostatnio ma sporo stresu bo ciągle biegamy do weterynarza. Najpierw zaczeły się kłopociki z zębami ale w tej kwesti weterynarz nie miał problemu. Choć jak na niego dziś patrze to nie jestem pewna czy coś nie zostało źle zrobione:( taki obolały... Ale nie o to chodzi. Mniej więcej dwa tygodnie temu zauważyłam z przodu na piersi króliczka takie zgrubienie, myślałam, że może się gdzieś uszkodził i postanowiłam obserwować co będzie dalej. Potem zaczeła wypadać mu sierść z tego miejsca ale dalej sądziłam, że to objaw gojenia się ranki. Niestety w niedziele znalazłam w okolicy ogonka drugie takie miejsce więc się przestraszyłam, że to grzybica i wczoraj poleciałam do weterynarza. Pani doktor w klinice do spółki z panem doktorem stwierdzili, że nigdy czegoś podobnego nie widzieli ale, że grzybica to nie jest bo wygląda inaczej. Postawiła na łojotok i zaordynowała witaminki i zastrzyk na wzmocnienie. Może bym temu zaufała ale po pierwsze nigdy czegoś takiego nie widzieli a do badania próbki nie wzieli, po drógie pani zapytała czy Dziki ma wapno w klatce....? ała. Klinika polecana na forum a zwłąszcza pan doktor wiec jak on nie pomógł to kto? czy któraś z Was miała doczynienia z czymś takim? opisze jeszcze jak to wygląda dokładnie: jak się rozchyli sierść to ukazuje sie łysawy placek pokryty jakby starą białą gumą do żucia która odchodzi od skóry razem z włosami a pod spodem jest normalna zdrowa skóra. Nie rozrasta to sie tylko pokazuje w różnych miejscach i od razu duże. Dodam, że ostatnio Dzikiemu sie romantyzm włączył ale nie wiem czy to ma związek... Pomóżcie coś, prosze bo po tym wapienku to ja już sama nie wiem komu wierzyc.