Dzięki za rady, spróbuję za miesiąc. Chociaż Bruno to twardy zawodnik
Z Niuńkiem vel Wiwórem żył w takiej samej komitywie przez 5 lat. Best friends: 1 w klatce, 2 pod domkiem kolegi. W pokoju puszczeni razem od razu się tłukli.
Dzieciństwo spędzili razem w jednej klatce, kupiłam ich razem w zoologu, ale nie byli rodzeństwem. Miały być 2 króliczki, ale jak to u uszatków bywa....Najpierw Bruna ujawnił się jako facet i gdy naszła go ochota "zajmował się" Nunią, potem Nunia okazał się Niuńkiem i wtedy zaczęły się ostre walki i osobne klatki. Króle podrosły, przeszły szczepienia, potem kastrację. Kiedy hormony opadły próbowałam ich na nowo zaprzyjaźnić. Eh. W pokoju nigdy w życiu, ale na obcym terenie był lepiej. Najśmieszniejsze były momenty, kiedy jechali razem samochodem do weta lub na wakacje. Okazało się, ze wielki zbój Bruno chowa się pod Nuńkiem. Osobne transportery kupiłam dopiero po 3 latach.
Bruno to stały pacjent weterynarzy (wada zgryzu, później zapalenie płuc, grzybice skórne to licznych antybiotykach...zawsze coś się dzieje), a za Niuńkiem przestał ganiać, kiedy ten zachorował po raz pierwszy i ostatni.
I jak konkurenta zabrakło po 2 dniach Bruno miał kolejne zapalnie płuc...zdjęcie RTG b. złe, potężne dawki antybiotyku. Szczerze wątpiłam, że tym razem z tego wyjdzie, tydzień karmienia stwora ze strzykawki, w nocy spał u mnie na łóżku, ale dał radę...i zaczął demolować moją pościel, pusty dywan w miejscu klatki Niuńka, potem wywracał swoją podwieszaną miskę z wodą, miska z granulatem codziennie podlana moczem. . .
2 miesiące mówiłam, że nowego drugiego królika do towarzystwa mu nie sprawie, ale...
Błysk w oczach Bruna na widok drugiej klatki z kicającą zawartością okazał się bezcenny