Diana przyjechała do mnie niecały miesiąc temu, od trzech tygodni mieszkają razem (i ani jeden kłaczek nie poleciał!). Od dwóch nie ma tam zagrody.
Wcześniej przez niecały miesiąc (jeśli dobrze liczę0 w tym samym miejscu mieszkał Pysiek (zaprzyjaźnianie z nim wyglądało tak paskudnie, że odpuściłam).
To nie jest jedno miejsce, to jest cały teren metr na metr. Preferują brzegi (pod meblami, pod balkonem), ale na środku też się zdarzało. I to nie są małe plamki, to są wielkie kałuże (Teo jest spory i jak siknie...). Kuweta wcześniej stała w rogu i to bynajmniej nie jest teraz ulubione miejsce - ale jak zagroda była podwójna, to kuwety jeszcze były zupełnie ignorowane. Teo wtedy załatwiał sie po całej zagrodzie, głownie w tamtej części właśnie. Jak była zagroda, to była wykładzina, więc na podłogę nie lały, a potem było ileś razy solidnie myte, w tym octem. Z tego co czytałam opinie o środkach usuwających zapach, nie są od octu dużo bardziej skuteczne
(a wiele osób zdaje się twierdzi, że nawet mniej).
Może spróbuję jeśli będę już mocno zdesperowana, ale zdecydowanie obstawiam strategiczny region, a nie zapach. Zwłaszcza, że Teo miał już wcześniej takie miejsca. Swego czasu namiętnie brudził na wersalce i pod szafą w sypialni (pod szafą trochę pomogła kuweta, chociaż i tak pole rażenia było sporo szersze; wersalkę zabezpieczałam). Kiedy pojawił się drugi królik (nie Diana, był wcześniej inny tymczasowicz) miejsca te przestały być atrakcyjne i jak dotąd nadal nie są. A niczym specjalnym ich nie traktowałam, po prostu Teo z dnia na dzień przestał się tam załatwiać (bo się przerzucił na teren pod zagrodą rywala
). A teraz też raczej z Teo, nie z Dianą jest problem - sądząc po wielkości tego, co tam znajdowałam...
W sumie niewykluczone, że ten teren kojarzy mu się nie z Dianą, tylko z Pyśkiem.
Kuweta być może by pomogła (razem ze znacznie większym kawałem folii, jak znam życie), ale zdecydowanie nie chciałabym, żeby tam stała, zwłaszcza na stałe.