wykastrowałam moje potworki po to, aby móc je wypuszczac razem, żeby nie było takich sytuacji jak teraz.
to nie jest fajne dla mnie, że muszę raz jednego a raz drugiego wypuszczac
teraz jest niemożliwe żebym puszczała jednego po drugim, bo drugi zaraz zaczyna szukac pierwszego, ktry wcześniej zdążył wszystko obródkowac. nie chcę miec ścian i podłóg obsikanych...
kupiłam drugiego królika (Lunka) specjalnie po to, żeby Tuptulek miał kumpla
niestety troche trwało, jak znalazłam weta, który podjął się kastracji moich maluchów. wszyscy mówili, że moje pupile są wnetrami, i nie da się ich "ulepszyc"
dopiero miesiąc temu mój Tuptul się przeziębił, i poszłam do kolejnego weta(ki), która powiedziała, że króle ze strachu, np. podczas wizyt u weta, chowają jąderka, lecz podczas narkozy tak się rozluźniają, że przeprowadzenie zabiegu jest możliwe <jupi>
mam nadzieję, że niedługo moje malinki będą mogły sie zapoznac bez wyrządzania sobie krzywdy, jak to miało miejsce kiedyś...
a jeśli chodzi o szelest worków z siankiem czy przysmakami to radocha jest ogromna u tuptuśka zawsze, a u Lunka wtedy, gdy jest poza klatką. tylko główne karmienie jest taką nerwówką