Jak tam pazurek? Bo ja mam złe doświadczenia w tym temacie. Moja śp. Gizela podczas wakacji 2 lata temu w Stegnie Gd. szalała sobie po ogrodzie, aż zauważyłam, że jej paznokieć nienaturalnie odstaje do góry. Na drugi dzień pojechaliśmy do miejscowego weta, który stwierdził, że to tylko skaleczenie i królik się "wyliże"... Po powrocie do Wawy (wtedy tam mieszkałam), Gizka ciągle nie stawała na nogę. Po 2 tygodniach poszłam do weta. Omal nie dostałam zawału, jak mi lekarka pokazała, co się stało
Otwarte złamanie, w które wdało się zakażenie
Nie powiem, co myślę o tym gościu w Stegnie (ciężko mówić o nim weterynarz)
który nie kazał tego ruszać i w ogóle się nie przejmować
Dalej: 3 dni zastrzyki z antybiotyku, żeby zwalczyć zakażenie, amputacja palca pod ogólnym znieczuleniem i jakieś 2 miesiące walki o zagojenie wszystkiego, bo Gizela uparcie walczyła z wszelkimi opatrunkami unieruchomiającymi nóżkę (wcale się nie dziwię). Dlatego właśnie jestem ciekawa, co z nóżką