Już dość dawno nic tutaj nie pisałam a to dlatego, że trafiły do mnie kolejne 2 chore zwierzaki - mały uszol, którego nazwałam Focus i który oczywiście jest zbyt mały żeby żyć samodzielnie i który jak każdy zbyt młody króliczek ma kokcydiozę - a więc znowu zaczęło się męczenie metronidazolem i który dodatkowo ma grzybicę... do tego trafiła do mnie mała świnka morksa - która miała zostać jak to określił klient w sklepie zoologicznym "wyrzucona, zabita albo zabrana z powrotem przez sprzedawcę sklepu". Sprzedawca zgodzil się zabrać ale z przeznaczeniem na karmę dla węża. Więc wzięłam bidulkę do siebie, która jak się okazało ma zapelenie krtani. Tak więc znowu 5 zwierzaków w domu w tym 3 adopcyjne
W tym samym czasie odbyła się sterylizacja mojej Tosi.... tym razem wszystko się udało.... Weterynarz podal inny zestaw leków - podobno bardziej niebezpieczny dla krolikow, ale niestety nie mielismy wyjscia, trzeba bylo zaryzykowac... pojawił się problem w drugą stronę, czyli z kolei nie chciała się obudzić... bardzo długo wybudzała się z narkozy, czekałam z nią w gabinecie prawie 2 godziny.. na szczescie po powrocie do domu już odzyskała świadomość. W czasie operacji okazalo się, że miała już duże torbiele na jajnikach
I to własnie głownie przez to zachodzily u niej tak duze zmiany hormonalne, które odbijaly się na jej zachowaniu
Podobno teraz jest duża szansa, że znowu będzie "normalnym" królikiem.... chciałabym, żeby byla taka jak kiedys....
Do dzisiaj od czwartku caly czas jest w klatce - wczoraj pierwszy raz ją na chwilę wypuścilam. Wolę odczekać conajmniej tydzień, żeby była pewnosc ze wszystko już ladnie sie zroslo. Kuba jest w innym pokoju, żeby narazie jej nie stresować - wczoraj też wszedł na chwilę, nie było źle - powąchały się i nic wiecej. Mam nadzieje ze teraz będzie mu łatwiej "dotrzeć" do niej, bo przed sterylką było róznie - raz pozwalała mu się lizać po głowie, mógł położyc się koło niej, a innym razem fukała na niego i nie chciała żadnych sentymentów
Oby teraz było lepiej.... a co jest jeszcze ważne - moja mama podchodzi do Tosi (oczywiscie jak jest w klatce) karmi ją, daje smakołyki i Tosia nic
Zadnej negatywnej reakcji
Oczywiscie nie wierzę w cudowną przemianę mojej malej złośnicy bo jeszcze jest za szybko - hormony jeszcze jakiś czas będa opadać ale myślę, że to już jest jakiś dobry znak...
Daryja myślę, że przede wszystkim popełniłaś jeden zasadniczy błąd - króliki podczas zaprzyjażniania nie powinny być zamykane w jednej klatce czy jednym malym pomieszczeniu bez opieki bo wtedy nie mają możliwosci ewentualnej ucieczki i nie mozna szybko zareagowac. Moje tez sie nie raz przeganialy, podszczypywaly (nawet gdy byly juz dobre momenty czyli lizanie, przytualnie) ale wtedy jedno uciekalo pod lozko a drugie do wiklinowego tunelu. Tak jak ktos tu wczesniej napial - to ze samiec rzuca sie nadal na samice mimo kastracji to juz nie jest chęc rozmnazania tylko dominacji - więc trzeba im na to pozwolic (ja chociaz nie moglam patrzec to pozwalalam) no i Kuba zdominowal Tosię - to on rządzi w ich "związku". Przed sterylka juz bylo naprawde dobrze - coraz mniej bylo miedzy nimi niezadowolenia a coraz wiecej pieknych obrazkow jak leza razem, ale wiem ze procesz zaprzyjazniania moze byc dlugi i trudny więc jeszcze się nie zdecyduje na zostawienie ich samych w jednym pokoju czy klatce bez mojej obecnosci
Szkoda ze Twoj samczyk zostal pogryziony bo teraz bedzie mial prawdziwy uraz do samiczki, ale moze jeszcze sie nie poddawaj i nadal probuj zaprzyjaznic je ze sobą...