to nic, kwiaty zawsze są w porę
Gustaw miał encephalitozoon cuniculi
To okropna historia. Leczyłam go początkowo na zwykłe przeziębienie ale bez skutku (encephalito upośledza układ odpornościowy). Potem występowały coraz to kolejne objawy i wszystko nam się sypało. Na koniec zdecydowałam się na amputację łapy, w której stracił czucie. Chciałam go ratować i już kilka godzin po operacji byłam pewna, że to dobra decyzja. Wróciliśmy do domu a on rzucił się do jedzenia i jakby nigdy nic zaczął się poruszać jak dawniej po całym pokoju (przed operacją juz prawie nie chodził, masowaliśmy i z vetem robiliśmy rehabilitację ale trudno jest zmusić kłapoucha do bolesnych ćwiczeń). Myślałam, że wszystko nam się ułoży i że znów będzie jak dawniej. Niestety 10 dni po operacji wystąpiły objawy ostateczne: skręcenie główki, napady padaczko-podobne z wytrzeszczem oczu, uszkodzenie nerek, żołtaczka po lekach... Próbowałam do końca ale przegraliśmy...
Bardzo go kochałam, nadal wstaję na tą stronę łóżka gdzie obok leżał jego kocyk (przez ostatnie miesiące nie używaliśmy klatki, Gustaw spał na podkładach dla osób niepełnosprawnych - profilaktyka odleżyn i higiena po operacji). Dlatego chcę dać dom jakiemuś uszatkowi - chcę czuć to samo co czułam jak wracałam do domu i jak co wieczór "gadaliśmy" sobie z moim Królikiem przez duże "K".