Cześć. Dawno nie pisałam, ale przyszedł czas aby zapytać Was o radę. Nie ukrywam, że ech, to co mam do powiedzenia nie jest zbyt miłe, zwłaszcza, że zostanę "przeklęta". Otóż mam kłopot z królikiem (a może on ma ze mną?). Ma od kilku miesięcy zagrodę, a spód jest wyłożony dywanikiem, konkretnie wykładziną. Wiele się mówi o wrażliwym króliczym żołądku... co ciekawe, mój królik dosłownie zżera ten dywan. Zrobił w nim już 3 ogromne dziury i nie przestaje "kopać" i "jeść" tego, co udało mu się wykopać. A żołądek? Wszystko okej. Nie można jej zostawić w klatce na długo - wariuje jak głupia. Rzuca wszystkim, wywraca, kopie w klatce itd. Podobno to normalne zachowania, więc nie byłam zaskoczona. JEDNAK ostatnio jak wróciłam pod kilkudniowej nieobecności (królik był pod opieką rodziców) to zastałam... dziurę w ścianie! Wiecie, ja naprawdę wiele mogę zrozumieć - pogryziona wykładzina, obryziona kuweta, zeżarte deski itd. ale żeby ściana? Podkreślam, iż jest to YTONG (można łatwo zrobić dziury, to fakt), ale nie przypuszczałam, że królik jest aż takim.. nicponiem.
Przez te ostatnie wydarzenia, tato zreflektował się i właściwie to zastanawia się nad oddaniem królika, bo, jak to ujął "same z nim problemy". Naprawdę nie rozumiem natury tego zwierzęcia, chociaż bardzo starałam się ją pojąć. Kilka miesięcy temu Rawrunia była kochanym królikiem, psotnym, ale przynajmniej nie była w stosunku do mnie agresywna... teraz jest wcielonym szatanem. Nie wiem co mam zrobić, czy to jest ten okres dojrzewania, ta najgorsza i najgorętsza faza czy co? Może jej tu nie służy?
Kompletnie tego nie rozumiem... ale wiem jedno. Nie zapłacę za sterylizację, bo uważam, że jest to śmieszne aby płacić za zabieg wielokrotność ceny swojego królika... gdybym takie zabiegi były tańsze to na pewno oddałabym ją w ręce weterynarza. Wiecie co jest najgorsze? Że ja naprawdę starałam się jej udogodzić, aby miała jak najlepiej, zagrody, zabawki w postaci rolek, kawałków drewna, dobre i zdrowe jedzenie, świeża woda, czysta klatka i otoczenie, trochę mojego towarzystwa, miejsce do kicania... i co dostałam w zamian? Ona mnie nie lubi i ja o tym doskonale wiem...
Jeszcze raz Was pytam, co mam zrobić? Oddać królika w dobre ręce czy przetrwać to (chociaż od dłuższego czasu już nie daję rady i wynoszę ją do niezamieszkałego, małego pokoju). POMOCY!