Więc tak, pani wet, u której żeśmy leczyli króliczka na cheylitelle, moim zdanie sprawe olała, dlatego juz o 8:00 zameldowaliśmy się, w niepolecanej przez Ciapusie, ale za to polecanej przez SPK i inne takie klinike małych zwierząt na Brynowie. Jest tam obecnie nowa pani doktor od królików. Naprawde świetnie zajęła się Frotkiem, w ogóle się nie bał i nie przeżywał tego tak jak u poprzedniego weterynarza.
wybraliśmy ta klinike z dwóch powodów - jest całodobowa, a alarm wszczęłam o 6:00 rano, po drugie to klinika, więc mozna było na miejscu wykonać wszsytkie niezbędne badania.
Zgłosiliśmy się z następującymi objawami: królik był osowiały, nie jadł, robił mało bobków, wszystkie bobki były w biało-żółtym śluzie
Po zmierzeniu temperatury okazało się, ze Frotek ma stan podgorączkowy 39,3 i rozpulchniony brzuszek. okazało się, że zaczynają się również problemy z jamą ustną (ząbki), ale nie jest to na pewno przyczyną zachowania króliczka.
Ponieważ króliczek wczoraj dostał dośc dużą dawkę invermektyny na cheylitelle stanęłyśmy z pania doktor przed pytaniem czy podawać antybiotyk i postanowiłyśmy się wstrzymać do momentu, az bedą wyniki.
obie myślałyśmy o chorobie pasożytniczej jelit, konkretnie skłaniałysmy się w strone kokcylidozy. Badanie nie wykazało pasozytów. Natomiast obecne były pałeczki przez panią z labolatorium zdiagnozowane jako bakterie z lakcidu.
Problem tylkko w tym, ze ja nie podawałąm lakcidu, znaczy podałam w poniedziałek jak nie zjadł ceko (o czym już pisałam), ale ponieważ nie byłam tak zdeterminowana jak dzisiaj, a królik bardzo się opierał, to w końcu się poddałam i dodałam pół ampułki do poidełka. a w poidełku 200ml wody, wiec stęzenie tego lakcidu było żadne, już ponmijając fakt, ze za dużo frotasek nie pije. Nieco więc dziwne, ze wychodzi w kale w srode....
Więc jest jeszcze jedno przypuszczenie - pałeczki bakterii beztlenowej, namnażające się w starsznym tempie, natomiast, jeżeli to co mnei wcześniej niepokoiło i opisałam na forum i wszyscy przyznali mi racje, ze to moze byc taki dzień, okazałoby się początkiem choroby to trwa to już 4 dzień, to bardzo długo. Bardzo się obwiniam, że nie zareagowałam wcześniej, ale w sumie w poniedziałek rano się zaczęło,a wieczorem wszystko wyglądało ok, więc pomyslałam że chwilowe, ale widać się myliłam.
Ta choroba, no coż jest śmiertelna, mój Frotek jest jeszcze taki malutki i tak mi ufa....
Rano dostał zaszczyk z witamin i nawadniający.
Mieliśmy jechać znowu koło 18:00, ale widziałm, że trzeba jak najszybciej podać antybiotyk, porozmawialam z pania wet telefonicznie i pojechaliśmy na antybiotyk i lek przeciwbólowy, królik miał 40 stopni, dostał również coś na zbicie temperatury
Wieczorem Marek zawiezie wieczorny kał, a jak się nie poprawi do godziny, to bedzie jechał z króliczkiem...
wiem, ze to wszystko chaotycznie opisałam, ale jestem strasznie rozbita....