Witajcie, sprawa wygląda tak, że w piątek przyjechaliśmy z Jadziem do moich rodziców. Tego samego dnia wieczorkiem poszłam z nim na ogród, żeby sobie pohasał, był przeszczęśliwy, zajadał koniczynę i trawę (nie w jakiś wielkich ilościach, niewiele) i mniszka. Potem wróciliśmy do domu i od tego czasu Jadzinek nie ma w ogóle apetytu
granulat jak stał tak stoi od piątku
wczoraj zjadł kawałek marchewki, trochę suszków, dzisiaj dałam mu suszki, poskubał parę kawałków i podziękował, dałam mu też jego ukochane jabłuszko, zaczął jeść, tak się ucieszyłam, ale niestety... zjadł parę kawałeczków i więcej nie chciał
bobki robi takie maleńkie, ale jest ich niewiele, zawsze po takim czasie musiałabym wymienić już kuwetę, a teraz prawie nic tam nie ma (oprócz siuśków, które robi normalnie)...
Dodam, że Jadzinek ma świetny humor, skacze, biega, jest ogólnie zadowolony i nic nie wskazuje na to, że mu coś jest (oprócz braku apetytu i bobków)...
Gryzł sobie kartony w nocy i różne takie rzeczy, więc to raczej nie problem ząbków. Zator to chyba też nie, bo czytałam, że bobki byłyby wówczas posklejane.. Chciałam mu profilaktycznie dać sok z ananasa, ale nie mam możliwości mu tego podać.. próbowałam ze strzykawki, ale on się wyrywa, nie ma mojego narzeczonego, a sama nie jestem w stanie sobie z tym poradzić.. może mogę mu ten sok wlać do miseczki z wodą i wymieszać z wodą, albo zostawić sam, bez wody??
Jutro wybieram się do weta, ale problem mam taki, że w tej małej mieścinie usługi weterynaryjne nie są na zbyt wysokim poziomie, więc obawiam się, że wet może mi nic nie pomóc
oczywiście wtedy się spakujemy i jedziemy do Poznania, ale może macie jakiś pomysł co to może być i co mam zrobić, żeby on zaczął jeść?
Jeszcze do tego wszystkiego mam problem ze świnkami i wszystko spadło na mnie tak nagle i naraz. Proszę powiedzcie mi jak mogę mu pomóc