Bardzo mi przykro...
Kiedy kupiliśmy Tośka- doczytałam na jakiejś króliczej stronie o szczepieniach i trafiłam do weta, który stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby
( ani kastrować - bo królik to nie kot
) ale za to kazał wypsikać mi go FRONTLAJNEM, bo mając psa- królik może mieć pchły i kleszcze i one mogą przenieść chorobę...
NO i ja głupia wypsikałam go porządnie
a on się potem mył i doprowadzał "do porządku" ze 2 godziny....
Jakiś czas później wyczytałam ( na uszatej chyba ) o niebezpieczeństwie i byłam przerażona
.... jakimś cudem Tosiek przeżył i nawet generalnie NIC MU NIE BYłO
( lub może nie odczytywałam objawów wtedy )
Oczywiście zmieniłam weterynarza ...
Piszę o tym, żebyś wiedziała, że nie Ty jedna popełniłaś błąd słuchając porad człowieka, który mieni sie fachowcem...
Tosiu miał więcej szczęścia...