Moi drodzy.
Miałem dwa króle miniaturki, brat i siostra, chowane od maleńkości razem. Wykastrowane, nauczone, każde o innej osobowości. Chłopiec ciekawski, niechętny ludziom, ale i przez to słodki, złoszczący się na jakiekolwiek zapedy do głaskania, choć delikatny. Dziewczyna - przytulanka, pieszczocha, itp... Wychowywanie ich obu w domu, do tego przez 80% czasu dnia z otwartą klatką, to wiadomo, wspólne zabawy, czy nawet przytualańce i spanie.
Ale....
Dziewczynka odeszła wczoraj, po dłuższej, acz pozytywnie spędzonej chorobie (nowotwór, ponoć masakrycznie duży), zasnęła mi na rękach wczoraj rano. Miała 4,5 roku.
No i teraz chłopak został sam... Nie widzę by specjalnie tęsknił, choć zapewne tak jest. Śpi całymi dniami, przesiaduje w swoich miejscach, ale... jest sam... mam teraz dylemat. Zwierzak nie jest jeszcze dosć stary, by nie myśleć o kolejnym, z drugiej storny znajac jego charakter mam obawy przed dokoptowaniem mu towarzysza... Co zatem można zrobić, poradźcie:
1. Zostawić króla samego, niechaj żyje radośnie, jest zdrowy, chętny do zycia...
2. Kupić małego króla/króle (2?), by wychowywały się wraz z nim
3. Adopcja króliczka może nie tak starego, acz pewnie już większego, by żyły razem (dziewczynę czy chłopca, oto jest pytanie?)
Sam nie wiem, nie chcę na siłę go uszczęśliwiać, pomijam już, że ból jest duży po stracie takiej towarzyszki, obawa o chorobę przyjętego na nowo królika duża...
Co sugerujecie moi drodzy? Możę wypowiedzą się osoby majace podobne historie na swoim koncie?
Miłego dnia
Bruno