Witam
Pisze, poniewaz na forum sa rozne wypowiedzi i rozne historie uszatkow a ja nie wiem co mam robic. Postaram sie opowiedziec jak najkrocej historie moich kroliczkow.... moze ktos, kto sie dobrze zna na zwierzetach/krolikach pomoze mi w tej sprawie...
Po Leonka pojechalismy do sklepu zoologicznego 7-go pazdziernika 2007 roku. Byl malutki (mial okolo 2 miesiace). Rudy, rasa Lew, czarne oczka - sliczniutki. W mieszkaniu, w ktorym wynajmowalam swoj pokoj mieszkala wlascicielka z kotem - Leon nie mial z nim problemow od pierwszej chwili. Ani Leon, ani kot nie baly sie siebie - przeciwnie - uwielbialy sie ze soba bawic. Po jakims miesiacu wyprowadzilam sie z mezem do pieknego, wielkiego mieszkania (ponad 70m2), z ogrodem itp. Leon byl w niebie, zwlaszcza ze od drugiego dnia pobytu z nami klatke mial caly czas otwarta i nie bylo z nim zadnego problemu - wierzcie lub nie - ale nigdy. Na nowym mieszkaniu mial nawet swoja "wnękę" - pokoik, taki jakby przedpokoj, gdzie bylo cicho i chlodniej niz w pokojach. Czul sie tak cudownie i uwielbial to miejsce.... Jednak jakis czas temu Leonek przestal byc taki szczesliwy - calymi dniami przesiadywal w kuchni samotnie, bylo mu smutno, przestal byc taki ruchliwy.... Ja jestem w domu caly czas poniewaz u nas pracuje tylko moj maz, cale dnie z nim bylam, obserwowalam go.
Pomyslelismy z mezem, ze byc moze chcialby miec jakas kolezanke lub kolege (od pierwszej chwili byl z kotem, u mojej mamy przebywal z pieskami - i naprawde uwielbial je a one jego).
Wiec zaczelam czytac na tematy zwiazane z przyjaznia dwoch uszatkow (kocham zwierzeta ale nigdy nie kupuje zadnego pupila nie majac o nim pojecia). Zanim pojechalismy do sklepu, zadzwonilam do naszego wspanialego pana weterynarza, specjalisty chorob u zwierzat nieudomowionych i zapytalam o plec, wychowanie, jedzenie, klatki, na co zwrocic uwage przed zakupem itd itp. Jednym slowem wszystko co powinnam wiedziec przed zakupem drugiego kroliczka, a raczej kroliczki, bo polecil nam, zebysmy raczej wybrali samiczke niz samca... I stalo sie. Moj maz, wracajac z pracy pojechal do sklepu zoologicznego i tam dowiedzial sie, ze "nie maja samiczek na sklepie ale mamy szczescie bo zglosil sie do nich wlasciciel ktory pare miesiecy temu kupil u nich samiczke rasy Lew i chcialby ja oddac poniewaz nie moze sie juz nia dluzej zajmowac"... gdy maz wrocil i opowiedzial mi o propozycji, bez wahania sie zgodzilam, a nawet ucieszylam - byl to kroliczek jakiego szukalismy.... Wieczorem pojechalismy z mezem po naszego nowego towarzysza. Zakochalam sie... bylam zachwycona - piekne biale, dlugie, a przede wszystkim zadbane futro, niebieskie oczka, cudo! Miala 7 miesiecy, troszeczke starsza od Leonka, ale to nic.... nazwalismy ja Lena....
Rano pojechalismy do naszego weterynarza.... i tam wlasnie dowiedzielismy sie prawdy, ze Lena niestety, ale ma jadra.... Jedyne co mozna bylo zrobic to sterylizacja jednego krolisia i drugiego....
Odebralismy kroliczki juz po operacji, gdy sie obudzily, i nie jestem w stanie napisac jak bardzo bylo mi przykro
Kazano nam przyjechac nastepnego dnia do kontroli a na wieczor wsadzic kroliczki do osobnych klatek. Tak tez zrobilismy i pojechalismy na nastepny dzien do kontroli.... Okazalo sie, ze Leonowi wszystko ladnie sie goi, bez zarzutow a (juz teraz Leszkowi) robia sie jakies blonki na jadrach i trzeba bedzie poczekac ze 2 tygodnie...
Mamy isc 5go lutego do kolejnej kontroli. Leon bedzie mial sciagane szwy a z Leszkiem bedzie pewnie jeszcze cos robil...
Ale nie to mnie niepokoi....
Bardzo boje sie o Leszka. Po powrocie od doktora niczego nie je. Pije czasami wode. Smie nawet twierdzic, ze poprzedni wlasciciele nie dawali mu niczego oprocz siana. Nie chce marchewki, piertuszki, ziaren - jednym slowem, niczego.
Jest odizolowany na razie od Leona. Mieszka ze swoja wielka otwarta klatka (170cm) w naszej sypialni. Ma tam cisze i spokoj. Od wczoraj odpoczywa i nikt mu nie przeszkadza. Jednak jest strachliwy i boje sie, ze sie do nas nigdy nie przyzwyczai. Nie bedzie tak wesoly jak Leon, nie bedzie do nas podchodzil.
Co mam zrobic zeby nabral do nas wiekszego zaufania? Co zrobic zeby dwa kroliki jednak sie polubily. Chociaz na tyle zeby mogly biegac ze soba po mieszkaniu? Co zrobic zeby zaczal jesc?
Prosze Was, jezeli cokolwiek wiecie na te tematy, to blagam, napiszcie, odpowiedzcie na tego posta.... Przepraszam za taka dluga tresc, ale chcialam najpierw opowiedziec wczesniejsze wydarzenia, aby nikt nie pomyslal ze drugie zwierzatko bylo tylko moja glupia zachcianka i jestem gotowa go wyrzucic bo to nie dziewczynka - nic z tych rzeczy. Bardzo kocham Leszka, mimo ze jest u nas dopiero trzeci dzien i zrobie wszystko zeby dobrze mu sie z nami zylo.
Pozdrawiam i z gory dziekuje za Wasze odpowiedzi