Tak trudno mi się z tym pogodzić... Moj maly, kochany, wierny uchlek...--> przyjaciel Ferduś ODSZEDŁ!
to było takie trudne patrzeć jak się męczy: w niedziele o 9 rano obudziłam się, patrze,a moj mały niemoże się poruszać... chce się podnieść żeby jak zwykle mnie przywitać i czekać aż go wypuszcze , ale nie może... ciągle przewracał się na lewy bok.
zawolalam tate, ktory zawsze jest szczery i wie co robić, ale tym razem powiedzial, że z nim to już raczej koniec. wyjął go z klatki, a ja na to patrzyłam i...on się tak wyginał jakby nie miał jużna nic siły, jakby miał niedowład kregosłupa, nóżek...WSZYSTKIEGO!!
Powiedzialam zeby mnie odwiózł z Ferdusiem do weterynarza....powiedzial ze juz zapóźno, ale ja się uparłam, bo niegłam patrzeć jak nawet go nie ratuje...
pojechalam: tam dostał antybiotyk i kroplówkę... jeszcze jakieś 4 szczepienia na miejscu. weterynarz powiedzial zebym go wstadziła pod koc, a pod brzuch polozyla butelke z ciepłą wodą... zrobiłam jak kazał... tylko że jak za 15 min. wróciłam do pokoju(on leżał w pokoju, bo musiał mieć ciepło żeby antybiotyki szybciej zadziałały)popatrzyłam na niego, ale on juz się nieruszał...nic nie czuł...dotknęłam go koło oczu... już nawet nimi nie ruszał... . Tata poszdł i zakopał go w ogrodzie...z siankiem, żeby w godnych warunkach umierał... . jestem zrozpaczona...(tak jak moja mama, która bardzo sie do niego przywiązała)
powiedziala ze pojdzie ze mna jutro i kupi mi najlepszego Królika, ale czy to pomoże zapomnieć o tamtym malym przyjacielu>
Doradźcie!!
wszystko wzięłam na siebie, bo to przezemnie odszedł... wypuściłam go pare razy poza pokój i zagadałam się z kimś z rodziny a potem on zawsze jak widzialam ze do niego podchodze uciekał z doniczki PRYSKANEGO KWIATKA!!
trucizna wykońćzyła mu układ pokarmowy!!
Doradźcie co teraz robić... czy kupować czy nie....
jak jest z adopcją?? moja mama sie nie zgadza zebym adoptowała... Krolisia... (