(((((( Bardzo, bardzo mi przykro.
Ja to widzę tak jak herbata, jeśli Twoje uchole miały jakąś wadę genetyczną, to mogłyby na wolności, albo nawet u kogoś kto nie potrafiłby ich kochac tak jak Ty, nie przeżyć nawet tygodnia, a tak dostały szansę na lepsze i dłuższe życie.
Znam, ludzi którzy nawet nie wiedzieli, że ich uszatkowi coś jest, po prostu któregoś dnia znajdywali króliczka nieżywego w klatce. Dlatego uważam, że Ty jesteś świetną opiekunką.
Jeśli to były jakieś bakterie to rzeczywiście poważny problem. Jesli masz jakichś znajomych/krewnych w służbie zdrowia (np. w zwykłej przychodni), albo w jakimś prywatnym odpowiedniku (pewnie by się nawet dentysta nadawał) to popytaj czy nie dałoby się pożyczyć na jeden wieczór takiej lampy UV do zabijania zarazków. Jak mój piesio miał gronkowca w uchu to naświetlaliśmy tym cały dom, pokój po pokoju (mamy 3 króliczki i baliśmy się że też będa chore, no i oczywiście jesteśmy jeszcze my). To była taka lampa na stojaku ze specjalną jarzeniówką. Trzeba było naświetlać tym każdy pokój po godzinie (4 sciany po 15 min jedna). Moja mama pracuje w szpitalu. Szefowa nie robiła jej z pożyczeniem lampy żadnych problemów. Oczywiście w pokoju nie może podczas naświetlania nikt przebywać.
My czyściliśmy klatkę, którą dostaliśmy od znajomych, po ich zmarlym ucholu, takim środkiem (chyba w płynie) do czyszczenia narzędzi chirurgicznych. Oczywiście trzeba było to potem porządnie wypłukać. I dodatkowo dla pewności byla naświetlana UV, chociaż pewnie sam środek by w zupełności wystarczył.
Głaski dla Figusia. Powodzenia.