Ja już nie wiem co robić z tymi moimi uparciuchami...
Sytuacja wygląda tak, że maluchy są "razem" od dwóch tygodni dokładnie.. Na początku (tzn pierwszego dnia) było cudownie, jedli razem i tolerowali siebie, Kisa lizał Jadziusia po głowie, ogólnie sielanka. A później coś im odbiło normalnie, diabeł wstąpił. Zaczęło się od jednej bójki, szybko ich rozdzieliliśmy... Pierwszy raz coś takiego widziałam, futro leciało, tragedia, nie sądziłam, że moi ukochani chłopcy mogą się tak zachowywać...
Myśleliśmy, że to tylko jednorazowe nieporozumienie, więc później znowu ich razem wypuściliśmy... Skończyło się jeszcze gorzej...
Kisa miał zranione uszko do krwi, Jadziuś pod łapką... Byliśmy u weta po tym, żeby zobaczyć czy nie uszkodzili sobie jakiegoś nerwu, czegokolwiek, więc ich opatrzył, ranki się goją dobrze...
Od tego czasu nie wypuszczaliśmy ich razem na spacery... Ale próbowaliśmy ich jakoś sobie przedstawiać...
Była wizyta w brodziku, z którego oboje uciekli, były posiedzenia w transporterze, które kończyły się bójką, były przejażdżki samochodem (tylko wtedy są spokojni, siedza wtuleni w siebie, Jadziuś się chowa za Kisą, Kisa kładzie głowę na Jadziusiu)...
Są wypuszczani na zmianę, ale niestety... mogę ich wypuszczać tylko jak jestem w domu, bo atakują się nawet przez kraty, więc muszę to kontrolować...
Tym faktem też jestem załamana, bo oboje byli wypuszczani na cały dzień, a zamykani tylko na noc, zanim wzieliśmy Kisę... Teraz muszą siedzieć w klatkach...
Mieli małe klatki 80 cm, teraz kupiliśmy Kisie 120, a Jadziusiowi 100, więc chociaż tyle...
Dzisiaj wsadziliśmy ich do wanny u rodziców, Jadziuś trochę powąchał, Kisa siedział skulony, po czym Jadziuś wyskoczył, jak go wsadziliśmy spowrotem, to znowu zaczęły się jakieś zamieszki, więc trzeba było wkroczyć do akcji
Oboje to kastraci... Kisa był kastrowany w czerwcu, Jadziuś 16 sierpnia, więc niecały miesiąc temu...
Jedyną nadzieję pokładam w tym, że Jadziusiowi spadnie jeszcze poziom hormonów i coś się zmieni...
Nie wiem już co mam robić, strasznie mi zależy na tym, żeby jednak się zaprzyjaźnili i żeby mogli być na wolności 24h/dobę, a nie tak jak teraz...
Wiem, że
Maro zaprzyjaźniała swoje uchole pół roku... Maro proszę powiedz mi, jak na początku Twoje królisie się zachowywały w stosunku do siebie, czy też, tak jak moje się atakowały... I kiedy coś się zmieniło, jakie metody zastosowałaś, że jednak się udało...
Baaaaaardzo Was proszę o jakiekolwiek rady, powiedzcie czy jest jeszcze jakaś szansa, że moje maluchy będą mogły żyć w zgodzie, na czym bardzo mi zależy, bo kocham te głuptaski nad życie i smutno mi strasznie patrzeć jak siedzą w tych klatkach