Reniaw, wiem, ale myślałam, że się położy tam w końcu mięciutko, a on zawsze jak tylko widzi coś miękkiego to włazi. Zresztą po chwili sam wlazł na łóżko, żeby sobie siknąć.. Łóżko mam nisko, więc nie powinno być problemu. Nie chciałam go zostawiać w transporterze, bo przesiedział w nim 2 i pół godziny po zabiegu u pani weterynarz, więc chciałam, żeby... poczuł, że jest w domu..
Chwilę po moim wczorajszym poście Jadziulek zaczął pić jak szalony wodę z miseczki, więc poczułam, że jest dużo lepiej. Poskubał trochę sianka. Około 22 chciałam dać mu granulat, ale niestety nie chciał go jeść, więc do miseczki z granulatem włożyłam troszeczkę suszonego jabłka. Oczywiście wybrał jabłko, a granulat zostawił. Siedział pod łóżkiem, stwierdziłam, że go tam zostawie, a jak będzie chciał to wyjdzie.
Położyłam się na łóżku i czekałam na rozwój akcji
Około 24 Jadziusiek wstał i zaczął chodzić po pokoju, zaczął gryźć mój dywan i gałązkę, więc wiedziałam, że nie jest źle
Miseczkę z wodą i granulatem wstawiłam do klatki, do której Jadziuś wszedł.
Nie zabierałam mu granulatu na noc, bo nie chciał jeść, więc pomyślałam, że może w nocy zgłodnieje. Niestety, nic nie zjadł przez noc.
Położył się w klatce, więc ją zamknęłam, żeby nie chodził po pokoju i nie chciał skakać po fotelach.
W nocy zrobił kilka takich malutkich bobków, naprawdę minimalnych i sikał normalnie, w ilości takiej, jak zwykle.
Dzisiaj zachowuje się zupełnie normalnie. Sika mi na łóżku i zostawia bobki (standard, ale nie liczyłam na cuda dzień po zabiegu), bobki są już trochę większe, ale nie takie, jak zwykle.
Było mi go żal, że nie chciał jeść czegoś kontretniejszego, jak ten granulat, więc dałam mu dzisiaj około 10 kilka gałązek pietruszki i koperku, które zjadł z apetytem. Nie wiem czy dobrze zrobiłam dając mu zielone juz teraz, ale chciałam żeby zjadł coś poza siankiem.
Ogólnie mam nadzieję, że jest ok.
Jeśli chodzi o kastrację, to wykonywała ją pani weterynarz Izabela Nowak w moim rodzinnym mieście, Chodzieży.
Chciałam kastrować Jadziulka w Poznaniu, w przychodni weterynaryjnej Piotra Dąbrowskiego, ale nie chciałam stresować małego jazdą do Poznania, która zajmuje około 50 minut, a na stałe będziemy w Poznaniu dopiero we wrześniu. A że we wrześniu zamieszka u nas Kisa, to musieliśmy wykonać kastrację już teraz.
Pani Iza jest bardzo sympatyczna i ma podejście do zwierząt, sama ma 4 króliki
Mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze i nie będzie żadnych komplikacji.