Ja także byłam świadkiem okrutnego zachowania kierowcy. Kierowca jechał, a pies-szczeniak znajomych przechodził przez jezdnię. Kilkanaście metrów przed psem kierowca zaczął przyspieszać, a gdy potrącił zwierzę, jechał dalej. Nawet nie zdążyłam spisać numerów. Pamiętam tylko głuche puknięcie psa o zderzak i to, jak przewrócił się i okrecił wokół własnej osi. A potem leżał i tak żałośnie zawodził zanim nie zabraliśmy go z jezdni.
Na szczęście psu nic się nie stało. Miał krwotok z nosa, już kopali dół w ziemi, aby go pochować jak padnie, ale przeżył.
Nie potrafię zrozumieć zachowania kierowcy - pies szedł powoli przez drogę, a nie wyskoczył w ostatniej chwili przed maską. Wystarczyło zatrąbić a z pewnością by uciekł...
Z kolei mój dziadek, bardzo kochający i szanujący zwierzęta, kilkanaście lat temu miał wypadek z powodu psa. Jechał przez wioskę, a jakiś "burek" wyskoczył mu na drogę. Gwałtownie skręcił, aby ominąć psa, ale wpadł w poślizg i zatrzymał się dopiero na latarni.
Jak widać - nie zawsze wszystko zależy od kierowcy. Niech kierowcy uważają,a właściciele zwierząt pilnują swoich pupili. Mi osobiście włos się jeży na głowie, gdy widze ryzykantów spacerujacych przy drodze z psem bez smyczy. Psa potrąci i czyja wina? Oczywiście, kierowcy, bo właściciel nie mógł zapiąć psa.