Tosiulek od czasu jak stracił oko i wydobrzał zupełnie ze spokojnego- jak się okazało- chorego króliczka stał się niezłym łobuzem, który przegina na maxa i tylko "strzela " tym jednym ślipkiem i ucieka brykajac wysoko i potrząsając główką, jak tylko mu palcem pogrożę
Ja już nie wspomnę o dziurkowaniu wszystkich ubrań, które w jego sile rażenia się znajdą
( wychowuje mnie do porządku
) ani o tym, że jak go wypuszczam z klatki, to muszę "zwijać" Gajową budę na górne sprzęty, bo od jakiegoś czasu temu leje do niej jak do klopa
a pies- sierotka jak burknie, to zostaje pogoniony przez pół mieszkania...
ale jak ma dobry humor, to ją wylizuje
Na chama próbuje się też dostać do kabli od kompa i reszty sprzętu ( które są zabezpieczane skrzynkami dziecięcymi, odsuwnymi, gdy ktoś do kompa siada )
On sobie normalnie za cel życia obrał rozparcelowanie komputera na części
Mój mąż nazywa go już szkodnikiem
ale jak ogląda jego zabawy z kotką to nadal wymięka...
Tosiek i kotka ganiają się po pokoju, również po górnych meblach ( tzn. fotelach, krzesłach, a nawet stole z rospędu czasem
) tak na zasadzie berka
Ale szczytem ich dokonania jest zabawa w chowanego ( naprawdę ) i aktywna współpraca, która czasem mnie przeraża
W dużym pokoju mamy materace 2 leżące na ziemi, na dzień stawiane pionowo przy ścianie ( zabezpieczane gumą, żeby nie poleciały - pokój się znacznie powiększa) na nie kładziony jest duży koc ( nad materacami jest półka i są wtedy jakby kontynuacją mebli )
Na dole ten wiszący koc podwijany jest pod materac, żeby nie dyndał.
No ale jak się królik dobierze, to zaraz dynda
bo Tosiek włazi od boku za koc i zaraz pojawia się kotka, która go od zewnętrznej strony łapkami namierza i próbuje chwycić
potem ona wchodzi za koc, kiedy widzi Tośka wystającego nosem spod koca ( no bo oczywiście już jest wyciągnięty koc od dołu ) Tosiek wychodzi- widzi, że kotki nie ma ale też zajarza, że teraz to ona za kocem łazi, więc wbiega z drugiego końca, to ona go za kocem przeskakuje i znowu wchodzi z drugiej strony.... i tak potrafiąprzez pół godziny, trudno to opisać ale wygląda niesamowicie zabawnie i idzie boki zrywać ( co robię)
Za każdym razem, gdy któreś jest na zewnątrz, to obserwuje jak to wewnątrz się przemieszcza i gdzie ( taka gula pod kocem się przesuwa
) i reaguje adekwatnie do sytuacji.
Często robią sobie zmyłki
w kierunkach, że o przyspieszeniach nie wspomnę
Ale ostatnio było przegięcie na maxa, kiedy Tosiek nie wychodził spod koca i Tomek zajrzał a on tam sobie dziurkuje materac w najlepsze
więc go pogonił a koce podwinął do góry, żeby był wgląd co królik wyrabia....
No ale zwierzakom to się nie podobało, bo zabawa zepsuta
Tosiek stawał przy materacu na tylnych łapkach i prawie na nich skakał
ale do koców nie mógł dosięgnąć ( ja wtedy jeszcze nie wiedziałam o co mu chodzi )
Wtedy Sonia wkroczyła
skoczyła dwa razy tak jak by chciała na półkę nad materacami wskoczyć ( co często czyni ) ale jej "nie wyszło" ( tak przez chwilę pomyślałam-komentując, że dupka się za ciężka zrobiła
- po pierwszym skoku )
Ale po drugim nie miałam już wątpliwości, że ta ociężałość była zamierzona, bo kicia zahaczając pazurami podwinięty koc, skacząc 3 raz poprostu go zrzuciła na dół ( nie całkiem , tylko znowu wisiał
)
I powrócili do zabawy w chowanego natychmiast
I jak ja mam się nie bać