Franek dziś zapodał kolejną niespodziankę.
Wychodząc z domu postanowiłam nie zamykać królików, bo wiedziałam że zaraz Tomek wraca do domu.
Zostawiłam je więc tak jak zawsze, kiedy ktoś jest- wypuszczone- Rysię w małym , odizolowanym pokoju, chłopaków luzem w reszcie mieszkania, razem z psem i kotem
( kot na parapecie w pokoju mulił a króle pod oknem balkonowym jak wychodziłam )
No i rzeczywiście Tomka spotkałam po drodze- był po jakimś kwadransie w domu.
Wchodzi do dużego pokoju a tu sobie Franek w najlepsze na parapecie wysokim siedzi dupą do niego odwrócony- świat za oknem ogląda- odwrócił się nawet jak Tomka usłyszał ale go wcale jego widok nie wzruszył...
Mamy w pokoju szeroki, drewniany parapet- specjalnie z myślą o kwiatach robiony
oczywiście kwiaty na nim stały dopóki Sonia- kotka się w domu nie pojawiła i nie podrosła
Potem zostały zdegradowane do wiszenia na ścianach i stania na wysokich meblach- nie miałam siły z kotem walczyć
parapet jest jej i koniec
.... ewentualnie różne drobne , nietłukliwe popierdułki na nim stoją i leżą- a to podkładki korkowe pod naczynia, dziecięce kredki w pudełku, jakieś gazety, pudełko z puzzlami itp.- co się na stole zaplącze i czasem szybko do odłożenia- na jakiś czas trafia na parapet ( czasem na parę dni
)
No i jak ja tylko wyszłam, to ta Franca mała musiała na krzesło ( co robi często ) a potem na stół ( czego raczej nie robi, bo mu nie pozwalam ) a z tamtąd na parapet
i nie wierzę żeby Sonia tak "bez walki" jakiejkolwiek go oddała i nie próbowała króla zgonić
Najwyraźniej to on ją pogonił ( a potrafi jak się spotkają w jednym przejściu i nie mogą udawać, że się nie widzą, to ona się jeży a on ją obfuka i pogoni, bo przecież żadne nie ustąpi
kota ma respekt, bo on waży tylko kilo mniej od niej
)
Tomek chciał go zgonić na stół ale Franek zajął się demonstracyjnie zezując morderczym wzrokiem wpierniczaniem pudełka od puzzli, Tomek mu zabrał, to się uwalił na boku jak kota na tym parapecie
i na niego naburczał
No to już było dla głowy domu za wiele
zdjął kapcia, żeby mu pokazać i pogrozić ( na kotkę to działa, bo parę razy w życiu tym kapuciem ją pogoniono i klepnięto jak nie chciała od kwiata z szafy zejść... ) no ale na Franka tak podziałało, że jak mu Tomek tym kapciem psiocząc pod nosem pomachał... to mu
Franek kapcia wyrwał z ręki i wyrzucił obok ( jak te klocki
)
I tu juz Tomek wymiękł , wziął i zdjął królika na ziemię i podsunął krzesła tak, żeby królik już na stół nie wlazł...
Franiulek aniołek mój kochany ...