Autor Wątek: Bandziorek odchodzi  (Przeczytany 12213 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Patka

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #20 dnia: Lipiec 16, 2006, 22:18:06 pm »
Droga Asiu - 22 lipca rok temu odeszła moja Fuńka, strasznie to przeżyłam i myślę, że gdyby nie przygarnięta miesiąc później Rupcia jeszcze długo bym cierpiała. To prawda, że nie kocha się drugiego zwierzaka tak samo jak pierwszego, którego trzeba było się "uczyć" od początku. Zastępczy króliś nie wypełnia w sercu całej pustki po pierwszym, a i na pewno odczuwa, że stawiamy wobec niego wysokie wymagania - by choć odrobinę przypominał poprzedniego...
Pozdrawiam  :*

elfik

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #21 dnia: Lipiec 17, 2006, 22:39:06 pm »
Asiu...bardzo mi przykro i az za dobrze rozumiem o czym piszesz, to az boli :(
Moj Koci Skarb choruje na niewydolnosc nerek. # lata juz prawie. 3 lata walki. Kroplowek, bez przewry, codziennie, czasem co 2-3 dni. Skora juz go boli czasem przy dotknieciu, plyny sie chca sie wchlaniac. Zylki ze zrostami, pekaja, kotus ma anemie, chora watrobe, serce, jelitka... Ma zaburzenia metaboliczne, bola go kosci i ciezko sie porusza, dolaczaja sie kolejne rzeczy, jako konsekwencja niewydolnosci nr\erek, jako konsekwencja leczenia. Leki pomagaja na jedno, na inne-szkodza.
Lunus zyje, jest bardzo dzielnym kotkiem, codzien uczy nas jak mozna zyc chwila, chwytac dzien. Pozwala sobie towarzyszyc w tej wedrowce przez gorki i dolki, wedrowce do kresu. Zawsze kilka krokow przed nami, wiem, ze gdy juz dotrze do kranca, gdy bedzie gotowy..dajel pojdzie juz sam. Byc moze kiedys przyjdzie moment gdy nam powiie ze jest gotowy, byc moze mu wowczas pomozemy odejsc.
Nie wiem...Pisze to wszystko bo rozumiem, bo mysle tez, ze wazne aby to wiedziec.
Ze walka z niewydolnoscia nerek jest mozliwa do pewnego momentu ale jest to nierowna walka, my robimy wszystko ale i z wszystkimi konsekwencjami.
Po tych latach tylko on pozostal dzielny, my jestesmy zjechane psychicznie i fizycznie, to jest koszmarne, wymaga skomplikowanej i stalej opieki, dostosowania wszystkiego - a i tak jest to towarzyszenie w odchodzeniu, obecnosc w cierpieniu.

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #22 dnia: Lipiec 18, 2006, 16:45:05 pm »
Cytat: "elfik"
Asiu...bardzo mi przykro i az za dobrze rozumiem o czym piszesz, to az boli :(
Moj Koci Skarb choruje na niewydolnosc nerek. # lata juz prawie. 3 lata walki. Kroplowek, bez przewry, codziennie, czasem co 2-3 dni. Skora juz go boli czasem przy dotknieciu, plyny sie chca sie wchlaniac. Zylki ze zrostami, pekaja, kotus ma anemie, chora watrobe, serce, jelitka... Ma zaburzenia metaboliczne, bola go kosci i ciezko sie porusza, dolaczaja sie kolejne rzeczy, jako konsekwencja niewydolnosci nr\erek, jako konsekwencja leczenia. Leki pomagaja na jedno, na inne-szkodza.
Lunus zyje, jest bardzo dzielnym kotkiem, codzien uczy nas jak mozna zyc chwila, chwytac dzien. Pozwala sobie towarzyszyc w tej wedrowce przez gorki i dolki, wedrowce do kresu. Zawsze kilka krokow przed nami, wiem, ze gdy juz dotrze do kranca, gdy bedzie gotowy..dajel pojdzie juz sam. Byc moze kiedys przyjdzie moment gdy nam powiie ze jest gotowy, byc moze mu wowczas pomozemy odejsc.
Nie wiem...Pisze to wszystko bo rozumiem, bo mysle tez, ze wazne aby to wiedziec.
Ze walka z niewydolnoscia nerek jest mozliwa do pewnego momentu ale jest to nierowna walka, my robimy wszystko ale i z wszystkimi konsekwencjami.
Po tych latach tylko on pozostal dzielny, my jestesmy zjechane psychicznie i fizycznie, to jest koszmarne, wymaga skomplikowanej i stalej opieki, dostosowania wszystkiego - a i tak jest to towarzyszenie w odchodzeniu, obecnosc w cierpieniu.




Bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka. Wiem jak straszne jest  patrzeć codziennie jak zwierze cierpi i być wobec tego cierpienia zupełnie bezradnym. Gdyby były szanse dla Bandziorka, gdyby nerki zaczęły pracować, nie miała bym najmniejszych wątpliwości, że leczenie go ma sens, ale tu stan był beznadziejny i nie było żadnych rokowań. Pani doktor powiedziała mi wprost, że on żyje tylko i wyłacznie dzięki kroplówkom, które mu robiłam 4 razy dziennie, bo nerki już prawie nie pracują. Konieczna była ta trudna decyzja, by nie przedłużać jego cierpienia.
Mam nadzieję, że twój kociak ma szanse na wyzdrowienie i będzie jeszcze z Toba przez wiele lat ( kot mojej przyjaciólki chory na mocznicę dożył 12 lat ) więc trzymam mocno kiuki, żeby się powiodło. Jesteś wielka, że tak o niego walczysz, bo niestety dla wielu ludzi chore zwierze to niepotrzebny balast.
 :przytul  mocno

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #23 dnia: Lipiec 21, 2006, 16:04:30 pm »
ja jestem w podobnej sytuacji... z tym ze nie trace kroliczka, a psiaka, ktory byl ze mna od 16 lat, czyli od malego:( /znaczy sie dziecinstwa i mojego i Soni/... Prawdopodobnie jest to nowotwor, od tygodnia dostaje 2-3 kroplowki dziennie, antybiotyk... ale poprawy nie ma zadnej... jest coraz gorzej... i wiem ze na poczatku przyszlego tygodnia,poniedzialek badz wtorek, bede musiala sie z moja Sonieczka pozegnac na zawsze... nie placze od godziny... placze od tygodnia ciagle... w pracy, w domu, w nocy, w dzien... ciagle placze.... a serce mi peka jak patrze w jej smutne oczy pelne lez.... nie moge patrzec jak cierpi.... moze to nie temat na to forum... ale musze sie komus wygadac, bo chyba umre razem z nia... tylko, ze ja z zalu  ;(

bonnie_blue

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #24 dnia: Lipiec 22, 2006, 14:28:40 pm »
Weraw85 strasznie mi przykro  ;( 0
Trzymaj sie dzielnie dla psinki. Ona teraz tego najbardziej potrzebuje :(

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #25 dnia: Lipiec 22, 2006, 15:08:34 pm »
Bardzo, bardzo mi przykro. Cokolwiek napiszę i tak to nic nie zmieni, ale wiec, że jestem z Tobą całym sercem. Wiem jakie to trudne, tym bardziej, że jak piszesz wychowywałyście sie razem. Niestety życie potrafi być okrutne, a my w obliczu tego jesteśmy zupełnie bezradni.
Sonia ma dużo szczęścia, ze może żyć z osobą, która tak ją kocha i będzie kochać zawsze.
Pozdrawiam Cię i ściskam bardzo mocno :przytul  :przytul  :przytul  :przytul  :przytul

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #26 dnia: Lipiec 23, 2006, 22:41:29 pm »
tak to fakt.. kocham ja ponad wszystko... nie bylo mnie przez weekend w domu, dopiero wrocilam i bardzo sie balam ze jej juz moze nie byc... i przed wyjazdem sie z nia zegnalam -mowilam, ze ja kocham, ze zawsze tak bedzie, ze zawsze bedzie zajmowac pierwsze miejsce w moim sercu i nigdy o niej nie zapomne.... i wiecie co? jest poprawa w jej zdrowiu... mala bo mala, ale jakas jest... i znowu zaczynam miec nadzieje, ze jakos zwyciezymy jej chorobe.. a z drugiej strony bardzo sie boje tej nadziei.... :( dziekuje Wam za mile slowa, za slowa otuchy....

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #27 dnia: Lipiec 28, 2006, 06:17:20 am »
wiecie co?? jestem w 8 niebie!! Udalo sie moje malenstwo wyleczyc :jupi , wszyscy sie wycierpielismy, ale wczoraj miala juz zakonczone leczenie, koniec kroplowek, koniec antybiotykow... nio i wreszcie odzyskalam mojego Psiaka!!  :jupi
to graniczy z cudem, bo nawet lekarz nie mogl uwierzyc, ze az tak dobrze sie Malenka czuje....
teraz musze sie tylko modlic by choroba sie nie nawrocila... wierze, ze bedzie dobrze!! dzieki za slowa wsparcia :)

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #28 dnia: Lipiec 29, 2006, 13:02:22 pm »
Bardzo się cieszę, że z psiunią jest juz dobrze. Wygrałaś tą bitwę - moje gratulacje i uściskaj ją ode mnie mocno :)
Mam nadzieję, że nawrotu nie będzie i jeszcze wiele pięknych chwil Was czeka
Pozdrawiam serdecznie

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #29 dnia: Lipiec 30, 2006, 11:38:03 am »
usciskam jak tylko Malenka wroci z urlopu :) dzieki