Autor Wątek: Bandziorek odchodzi  (Przeczytany 12221 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« dnia: Lipiec 12, 2006, 22:05:25 pm »
Witam wszystkich
Mój króliś ma prawie 3 lata. Niestety dopadła go niewydolność nerek i w piatek zostanie uśpiony ;(
Po długiej walce o jego życie trzeba podjąć tą decyzję i wierzyć, że tak będzie lepiej, lepiej dla niego. Siedze i ryczę od godziny i postanowiłam napisać tu. Może ktoś z Was był ostatnio w takiej sytuacji i zna lekarstwo na ten ogromny smutek rozrywający serce?
Został mi 1 dzień z Nimi nie moge sobie wyobrazić, że za 2 dni o tej porze juz go nie będzie ;(  ;(  ;(  ;(  ;(

Nie wiem co robić

Offline bell

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 78
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 12, 2006, 22:17:04 pm »
Byłaś z króliczkiem u dobrego weta? Może nie trzeba go usypiać? Nawet w Wawie jest tylko kilku,którzy znają się na królikach. Moj mały miał z chodowli takie koszmarne pasożyty i bakterie,że nie miał prawa przeżyć inwazji. Zrobiłam mu wszystkie możliwe badania- intensywe leczenie i mały z tego wyszedł.

Pozdrawiam
bell

Offline kapi

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 1432
    • http://www.kapiszonek.prv.pl
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 12, 2006, 22:26:46 pm »
:( wiem co czujesz, mój króliczek umarł na kamice nerkową, odszedł sam ale bardzo cierpiał w ostatnich dniach.  
niestety królikom nie robi się dializ :(

może napiszesz nam jakie badania robiłaś i na jakiej podstawie wet stwierdził, że to niewydolność nerek?

trzymaj się.
Każdy ma takiego królika na jakiego sobie zasłużył ;-)  
spk@kroliki.net

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 12, 2006, 22:31:10 pm »
Cytat: "bell"
Byłaś z króliczkiem u dobrego weta? Może nie trzeba go usypiać? Nawet w Wawie jest tylko kilku,którzy znają się na królikach. Moj mały miał z chodowli takie koszmarne pasożyty i bakterie,że nie miał prawa przeżyć inwazji. Zrobiłam mu wszystkie możliwe badania- intensywe leczenie i mały z tego wyszedł.

Pozdrawiam
bell


Leczony był w lecznicy Oaza, uważanej nie tylko przeze mnie za jedną z najlepszych wśród zajmujących się zajęczakami. Miał robione usg, badania krwi, ale niestety kreatynina podniosła się, co oznacza, że niewydolność nerek postępuje, mocznik został zbity dzięki kroplówkom, co nie zmienia faktu, ze nerki prawie nie pracują, a są jedynie przepłukiwane kroplówkami. To takkie podtrzymywanie życia. Ostatnio bardzo cierpiał, dostawał nospe i p/bólowe i jakos sie unormowało ( zacząl trochę jeść )  miałam nadzieję. Cały czas go dokarmiam gerberkami, dostaje 4 kroplówki dziennie + p/ bólowe, ale nie ma żadnych szans na wyzdrowienie.  ;(

bonnie_blue

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #4 dnia: Lipiec 13, 2006, 08:15:31 am »
Nawet nie wiesz jak bardzo Ci wspolczuje :(
Nie wiem nawet co Ci napisac ;(

Aśka101

  • Gość
Last day
« Odpowiedź #5 dnia: Lipiec 13, 2006, 09:31:31 am »
Wziełam dzis wolne w pracy, zeby spędzić z nim ostatni dzień i chyba jednak dziś go zawiozę na uśpienie. Tak się zastanowiłam wczoraj, że lepiej będzie spędzić z nim cały dzień niż jutro zostawić go samego wrócić i zabrać na eutanazję. Chyba serce by mi pękło jakbym siedziała w pracy wiedząc, ze on tam samiuteńki czeka na wyrok ;(
Nie wiem czy dobrze robię, ale tak chyba będzie lepiej jeżeli odejdzie mając świadomość, że byłam z nim cały czas.
Oczywiście od rana ryczę jak bóbr i nic nie mogę na to poradzić.

Bardzo dziękuję za wsparcie, jest mi teraz naprawdę potrzebne


Zapomniałam dodać, że jutro nie ma opcji, zebym dostała urlop i dlatego dziś

Offline mcda

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 59
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #6 dnia: Lipiec 13, 2006, 10:32:49 am »
Jejku to straszne co piszesz... Latwiej chyba ejst gdy zwierzatko samo zdecyduje o odejsciu... A pomoc mu w tym czasami jest ponad ludzkie sily...
Pociecha moze byc tylko fakt, ze maluszek na zawsze pozostanie w Twoim sercu i przestanie cierpiec... Badz dzielna...
:placze przykro mi... :(

Balb

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #7 dnia: Lipiec 13, 2006, 12:37:11 pm »
Asiu Trzymaj się! Zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy.
 :glaszcze:

Offline azi

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2247
  • Płeć: Kobieta
  • POŚREDNIK ADOPCYJNY FPK
    • http://www.przygarnijkrolika.pl
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #8 dnia: Lipiec 13, 2006, 15:30:05 pm »
Bardzo mi przykro, nawet nie wiem co powiedzieć....  :(

ulpu

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #9 dnia: Lipiec 13, 2006, 15:51:01 pm »
Bardzo współczuję, Asiu. Ja niecały miesiąc temy żegnałam mojego królika Jakkula - zmarł z nieznanych przyczyn, był ze mną 5 lat :(

Asiu, muszę Ci powiedzieć, że postępujesz bardzo odpowiedzialnie i rozsądnie. Lepiej jest zapobiec niepotrzebnym mękom królika, niż leczyć go i przytrzymywać przy życiu na siłę. Jeśli tylko by mógł, okazałby Ci wdzięczność za to, że dbasz o niego, a nie kierujesz się typowo ludzkim egoizmem i nie mówisz: on na pewno chce żyć, aby być ze mną.
Podziwiam Cię za to, że podjęłaś tak poważną decyzję. To się nazywa humanitaryzm.
Zrobiłaś dla niego wszystko, co było w Twojej mocy.

Trzymaj się  :przytul:

Aśka101

  • Gość
Bandziorek juz za tęczowym mostem
« Odpowiedź #10 dnia: Lipiec 13, 2006, 16:45:18 pm »
No i stało się ;(  ;(  ;(  ;(
Bandzioreka nie ma już z nami, właśnie wróciłam do domu i tak pusto bez nego, ze to się nie da opisać. Mimo, ze ostatni miesiąc cały czas leżał przy balkonie i praktycznie nie kicał, to mi juz tego brakuje.
Najbardziej mi szkoda tego, że przez 2 lata swojego życia tyle się nacierpiał, a ja nic już nie mogłam dla niego zrobić. Najpierw kilku miesięczna walka o jego życie, gdy miał ropień, później usunięcie wszystkich siekaczy ( efekt ropnia ), kastracja, dwa razy zator jelita ślepego i na końcu niewydolność n erek. Jego chorobami mozna by obdarzyć 3 króliki, a on to wszystko przeszedł sam. Mimo to mam nadzieję, że jednak dobrze mu było ze mną, choć nie był to królik przylepa, ale charakterny łobuziak, to czuł jak bardzo go kocham.

Bardzo Wam dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za to, że wirtualnie byliście ze mną w tych trudnych chwilach

Pozdrawiam serdecznie i życzę  żeby wasze kłapouszki były zdrowe i rozbrykane. I rozpieszczajcie je, jak tylko się da - są tego naprawdę warte

dom@

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #11 dnia: Lipiec 13, 2006, 17:41:07 pm »
straszne co piszesz.on już jest szczęśliwy.napewno będzie czekał wytrwale na ciebie na Tęczowym Moście,gdy nadejdzie twoja pora. ;( i masz rację.warto rozpieszczać nasze pociechy.trzeba dać im wszystko to,na co zasługują.

Hania

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #12 dnia: Lipiec 13, 2006, 17:46:54 pm »
to takie smutne :(  wspolczoje ci z calego serca.  dla  Bandziorka

Katasza

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #13 dnia: Lipiec 13, 2006, 22:20:19 pm »
podjelas sluszna i modra decyzje. nie warto dla wlasnych egoistycznych pobodek przedluzac ukochanemu zwierzakowi cierpienia. one zawsze odchodza za wczesnie, zawsze pozostawiaja iskierke z serduczku. trzymaj sie, bedzie lepiej z czasem. a kto wie.... moze kiedys trafisz na kroliczka, ktory nie zastapi, ale pomoze Ci w Twoim cierpieniu..... a moze Ty zechcesz jakiemus pomoc.....

i jeszcze jedno. bylas z nim w najgorszych momentach dla niego. moze sie ze mna niektorzy nie zgodza, ale zwierzeta to wyczuwaja. i sa za to wdzeczne. Twoj takze i mimo cierpienia, byl najszczesliwszym kroliczkiem pod sloncem, bo byl z Toba.

trzymaj sie.....

Offline bell

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 78
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #14 dnia: Lipiec 13, 2006, 22:33:53 pm »
Twój króliś Asiu miał dużo szczęścia. Mam nadzieję,że kiedyś jakiś inny uszatek znajdzie u Ciebie domek.
Pozdrawiamy+ 2 uszate

Offline bea i tomek

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 290
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #15 dnia: Lipiec 14, 2006, 14:02:56 pm »
to dobra decyzja, króliczek nie będzie cierpiał. Trzymaj się

Szczezuja

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #16 dnia: Lipiec 14, 2006, 21:49:53 pm »
:(  :(  to zawsze takie trudne :(
i potem chodzi się po kątach i szuka potwora...
i zapomina, i myśli o nim jakby wciąż był... :(

Duszka

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #17 dnia: Lipiec 16, 2006, 09:19:18 am »
Ja w maju pozegnalam poprzedniego kroliczka  ;( - z powodu choroby rowniez podjelismy decyzje o jego uspieniu :( . Ja mam jednak wyrzuty sumienia, bo jak teraz o tym wszystkim mysle, to sadze, ze trafilismy do zlego lekarza... No ale z tym juz nic nie da sie zrobic.
My tez bylismy z Miska caly czas do samego konca i odchodzila za Teczowy Most na naszych rekach, bo uznalismy, ze bedzie do konca czula jak bardzo ja kochamy.
Teraz juz jej nie ma, ale jest ze mna nastepny kroliczek. Kochany lobuziak, ktory nie zastapil Miski, ale daje nam codziennie wiele radosci (i zmiarwien tez troszeczke  :oh: )

Asiu - trzymaj sie mocno a moze kiedys nadejdzie taki dzien, ze w Twoim domku zagosci nastepny uszatek

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #18 dnia: Lipiec 16, 2006, 13:36:41 pm »
Witam ponownie
Bardzo Wam raz jeszcze dziękuję za słowa wsparcia.
Minął 3 dzień jak go nie ma i juz jakoś lepiej się czuję. Pogodziłam się z tą sytuacją chociaż nadal jak znajduję po kątach jego sierść, jakiegoś bobka to ryczę. Odruchowo zerkam w kąt, w którym lubił się wylegiwać i łzy same cisna mi si do oczu. Jeszcze nie mam siły, żeby oglądać jego zdjęcia, które są na kompie, na razie rana jest za świeża.Usypiał na moich rękach, więc byłam z nim do ostatniego tchnienia ( mam cichą nadzieję, że czuł, że nie zostawiłam go ). Narazie nie jestem w stanie sobie wyobrazić innego stworka i pewnie jeszcze długo nie. Moja przyjaciółka kiedy pożegnała sie ze swoim 12 letnim kotem ( też chorował na nerki ) to po kilku dniach wzieła z Oazy drugiego kota, ale nie przywiązał się do niego i ja też bym się tego obawiała. Bandziorek był moim oczkiem w głowie, mimo, ze nie był przylepą to chyba za to jeszcze bardziej go kochałam, bo na jego uczucie trzeba było zasłużyć. Jak był jeszcze zdrowy miał taki zwyczaj wskakiwac mi na łóżko rano i biegać po nim ( czyli skakać i po mnie ). Złościłam się wtedy na niego, bo robił to codziennie 10 minut przed budzikiem, a teraz mógłby mnie budzić i o 5 rano, a ja bym się cieszyła jak głupia ;( .

Duszka nie martw się czasem tak się dzieje, że lekarz jest niekompetentny i się do tego nie przyzna - ale to nie Twoja wina. Ja z Bandziorkiem też na początki chodziłam do nieodpowiedzialnego weta, który mu obcinał zęby, ale jak pojawiła się ropa, a on nie bardzo wiedział co teraz, wtedy zaczęłam szukać i trafiłam na Oazę. Pewnie gdybym mieszkała w innym miejscu nie miała bym takiej okazji. Niestety weterynaria dot. królików, nadal jest mało rozwinięta i lecznice ( oprócz tych wyspecjalizowanych w zajęczakach ) nie znają się na chorobach uszatków.
Teraz masz nowego królisia więc moze zrób rozeznanie kto w Twojej okolicy zna się na królikach. Trzymam kciuki, żeby nowy uszatek dobrze się miał i nie chorował.

 :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*  :*
Jestescie kochani!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


PS.
Chciałabym któregoś dnia umieścić jego historię i zdjęcia na stronie za tęczowym mostem ( nie na forum tylko tamgdzie np. Kapi ), ale nie wiem jak to zrobić -zobaczylibyscie wtedy tego łobuziaka ( na forum nie mogę wstawić zdjęcia, bo nie umiem go zmniejszyć do jakiś pikseli ).

Offline kapi

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 1432
    • http://www.kapiszonek.prv.pl
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #19 dnia: Lipiec 16, 2006, 13:53:56 pm »
Aśka101, taka ranka może boleć jeszcze długo, ja pare miesięcy kapiego opłakiwałam i jak tylko oglądałam jego zdjęcia to się rozklejałam.
Dopiero niedawno tak naprawdę pogodziłam się z tym, że go nie ma.

Miałam jeszcze Neske i jej obecność bardzo mi pomogła, ale one żyły razem wcześniej ...

Prześlij opowieść Neo theone1neo@interia.pl

A może zgodziłabyś się czasem przechować jakiegoś bezdomnego króliczka?
Każdy ma takiego królika na jakiego sobie zasłużył ;-)  
spk@kroliki.net

Patka

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #20 dnia: Lipiec 16, 2006, 22:18:06 pm »
Droga Asiu - 22 lipca rok temu odeszła moja Fuńka, strasznie to przeżyłam i myślę, że gdyby nie przygarnięta miesiąc później Rupcia jeszcze długo bym cierpiała. To prawda, że nie kocha się drugiego zwierzaka tak samo jak pierwszego, którego trzeba było się "uczyć" od początku. Zastępczy króliś nie wypełnia w sercu całej pustki po pierwszym, a i na pewno odczuwa, że stawiamy wobec niego wysokie wymagania - by choć odrobinę przypominał poprzedniego...
Pozdrawiam  :*

elfik

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #21 dnia: Lipiec 17, 2006, 22:39:06 pm »
Asiu...bardzo mi przykro i az za dobrze rozumiem o czym piszesz, to az boli :(
Moj Koci Skarb choruje na niewydolnosc nerek. # lata juz prawie. 3 lata walki. Kroplowek, bez przewry, codziennie, czasem co 2-3 dni. Skora juz go boli czasem przy dotknieciu, plyny sie chca sie wchlaniac. Zylki ze zrostami, pekaja, kotus ma anemie, chora watrobe, serce, jelitka... Ma zaburzenia metaboliczne, bola go kosci i ciezko sie porusza, dolaczaja sie kolejne rzeczy, jako konsekwencja niewydolnosci nr\erek, jako konsekwencja leczenia. Leki pomagaja na jedno, na inne-szkodza.
Lunus zyje, jest bardzo dzielnym kotkiem, codzien uczy nas jak mozna zyc chwila, chwytac dzien. Pozwala sobie towarzyszyc w tej wedrowce przez gorki i dolki, wedrowce do kresu. Zawsze kilka krokow przed nami, wiem, ze gdy juz dotrze do kranca, gdy bedzie gotowy..dajel pojdzie juz sam. Byc moze kiedys przyjdzie moment gdy nam powiie ze jest gotowy, byc moze mu wowczas pomozemy odejsc.
Nie wiem...Pisze to wszystko bo rozumiem, bo mysle tez, ze wazne aby to wiedziec.
Ze walka z niewydolnoscia nerek jest mozliwa do pewnego momentu ale jest to nierowna walka, my robimy wszystko ale i z wszystkimi konsekwencjami.
Po tych latach tylko on pozostal dzielny, my jestesmy zjechane psychicznie i fizycznie, to jest koszmarne, wymaga skomplikowanej i stalej opieki, dostosowania wszystkiego - a i tak jest to towarzyszenie w odchodzeniu, obecnosc w cierpieniu.

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #22 dnia: Lipiec 18, 2006, 16:45:05 pm »
Cytat: "elfik"
Asiu...bardzo mi przykro i az za dobrze rozumiem o czym piszesz, to az boli :(
Moj Koci Skarb choruje na niewydolnosc nerek. # lata juz prawie. 3 lata walki. Kroplowek, bez przewry, codziennie, czasem co 2-3 dni. Skora juz go boli czasem przy dotknieciu, plyny sie chca sie wchlaniac. Zylki ze zrostami, pekaja, kotus ma anemie, chora watrobe, serce, jelitka... Ma zaburzenia metaboliczne, bola go kosci i ciezko sie porusza, dolaczaja sie kolejne rzeczy, jako konsekwencja niewydolnosci nr\erek, jako konsekwencja leczenia. Leki pomagaja na jedno, na inne-szkodza.
Lunus zyje, jest bardzo dzielnym kotkiem, codzien uczy nas jak mozna zyc chwila, chwytac dzien. Pozwala sobie towarzyszyc w tej wedrowce przez gorki i dolki, wedrowce do kresu. Zawsze kilka krokow przed nami, wiem, ze gdy juz dotrze do kranca, gdy bedzie gotowy..dajel pojdzie juz sam. Byc moze kiedys przyjdzie moment gdy nam powiie ze jest gotowy, byc moze mu wowczas pomozemy odejsc.
Nie wiem...Pisze to wszystko bo rozumiem, bo mysle tez, ze wazne aby to wiedziec.
Ze walka z niewydolnoscia nerek jest mozliwa do pewnego momentu ale jest to nierowna walka, my robimy wszystko ale i z wszystkimi konsekwencjami.
Po tych latach tylko on pozostal dzielny, my jestesmy zjechane psychicznie i fizycznie, to jest koszmarne, wymaga skomplikowanej i stalej opieki, dostosowania wszystkiego - a i tak jest to towarzyszenie w odchodzeniu, obecnosc w cierpieniu.




Bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka. Wiem jak straszne jest  patrzeć codziennie jak zwierze cierpi i być wobec tego cierpienia zupełnie bezradnym. Gdyby były szanse dla Bandziorka, gdyby nerki zaczęły pracować, nie miała bym najmniejszych wątpliwości, że leczenie go ma sens, ale tu stan był beznadziejny i nie było żadnych rokowań. Pani doktor powiedziała mi wprost, że on żyje tylko i wyłacznie dzięki kroplówkom, które mu robiłam 4 razy dziennie, bo nerki już prawie nie pracują. Konieczna była ta trudna decyzja, by nie przedłużać jego cierpienia.
Mam nadzieję, że twój kociak ma szanse na wyzdrowienie i będzie jeszcze z Toba przez wiele lat ( kot mojej przyjaciólki chory na mocznicę dożył 12 lat ) więc trzymam mocno kiuki, żeby się powiodło. Jesteś wielka, że tak o niego walczysz, bo niestety dla wielu ludzi chore zwierze to niepotrzebny balast.
 :przytul  mocno

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #23 dnia: Lipiec 21, 2006, 16:04:30 pm »
ja jestem w podobnej sytuacji... z tym ze nie trace kroliczka, a psiaka, ktory byl ze mna od 16 lat, czyli od malego:( /znaczy sie dziecinstwa i mojego i Soni/... Prawdopodobnie jest to nowotwor, od tygodnia dostaje 2-3 kroplowki dziennie, antybiotyk... ale poprawy nie ma zadnej... jest coraz gorzej... i wiem ze na poczatku przyszlego tygodnia,poniedzialek badz wtorek, bede musiala sie z moja Sonieczka pozegnac na zawsze... nie placze od godziny... placze od tygodnia ciagle... w pracy, w domu, w nocy, w dzien... ciagle placze.... a serce mi peka jak patrze w jej smutne oczy pelne lez.... nie moge patrzec jak cierpi.... moze to nie temat na to forum... ale musze sie komus wygadac, bo chyba umre razem z nia... tylko, ze ja z zalu  ;(

bonnie_blue

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #24 dnia: Lipiec 22, 2006, 14:28:40 pm »
Weraw85 strasznie mi przykro  ;( 0
Trzymaj sie dzielnie dla psinki. Ona teraz tego najbardziej potrzebuje :(

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #25 dnia: Lipiec 22, 2006, 15:08:34 pm »
Bardzo, bardzo mi przykro. Cokolwiek napiszę i tak to nic nie zmieni, ale wiec, że jestem z Tobą całym sercem. Wiem jakie to trudne, tym bardziej, że jak piszesz wychowywałyście sie razem. Niestety życie potrafi być okrutne, a my w obliczu tego jesteśmy zupełnie bezradni.
Sonia ma dużo szczęścia, ze może żyć z osobą, która tak ją kocha i będzie kochać zawsze.
Pozdrawiam Cię i ściskam bardzo mocno :przytul  :przytul  :przytul  :przytul  :przytul

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #26 dnia: Lipiec 23, 2006, 22:41:29 pm »
tak to fakt.. kocham ja ponad wszystko... nie bylo mnie przez weekend w domu, dopiero wrocilam i bardzo sie balam ze jej juz moze nie byc... i przed wyjazdem sie z nia zegnalam -mowilam, ze ja kocham, ze zawsze tak bedzie, ze zawsze bedzie zajmowac pierwsze miejsce w moim sercu i nigdy o niej nie zapomne.... i wiecie co? jest poprawa w jej zdrowiu... mala bo mala, ale jakas jest... i znowu zaczynam miec nadzieje, ze jakos zwyciezymy jej chorobe.. a z drugiej strony bardzo sie boje tej nadziei.... :( dziekuje Wam za mile slowa, za slowa otuchy....

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #27 dnia: Lipiec 28, 2006, 06:17:20 am »
wiecie co?? jestem w 8 niebie!! Udalo sie moje malenstwo wyleczyc :jupi , wszyscy sie wycierpielismy, ale wczoraj miala juz zakonczone leczenie, koniec kroplowek, koniec antybiotykow... nio i wreszcie odzyskalam mojego Psiaka!!  :jupi
to graniczy z cudem, bo nawet lekarz nie mogl uwierzyc, ze az tak dobrze sie Malenka czuje....
teraz musze sie tylko modlic by choroba sie nie nawrocila... wierze, ze bedzie dobrze!! dzieki za slowa wsparcia :)

Aśka101

  • Gość
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #28 dnia: Lipiec 29, 2006, 13:02:22 pm »
Bardzo się cieszę, że z psiunią jest juz dobrze. Wygrałaś tą bitwę - moje gratulacje i uściskaj ją ode mnie mocno :)
Mam nadzieję, że nawrotu nie będzie i jeszcze wiele pięknych chwil Was czeka
Pozdrawiam serdecznie

Offline weraw85

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 263
Bandziorek odchodzi
« Odpowiedź #29 dnia: Lipiec 30, 2006, 11:38:03 am »
usciskam jak tylko Malenka wroci z urlopu :) dzieki