Witam wszystkich.
Od dłuższego czasu jestem obecna na forum, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać
Powód jest prosty - potrzebuje waszej pomocy.
Zacznę od początku. Mamy w domu 1,5 roczną Frankę (samiczka) i od tygodnia adoptowanego Freddiego (ok.2 letni samiec) z Uszatej w Krakowie. Oboje "ulepszani" na początku 2015r
Przeglądam od kilku dni forum ale nie udało mi się znaleźć podobnego problemu, więc z góry przepraszam jeśli coś takiego już było.
Freddie przyjechał do nas z opiekunką adopcyjną by pomogła nam w ich pierwszym spotkaniu. Odbyło się ono na neutralnym gruncie i króliczki nie atakowały się, nie zaczepiały, było ogólnie bardzo spokojnie. Wspólnie z opiekunką zdecydowaliśmy, że następnego dnia spróbujemy już na terenie Franki. No i się zaczęło...
Uszaki przeganiają się, skaczą po sobie, gryzą się (Freddie małą po tyłku, ona jego po głowie:/) , stają się wielką króliczą kulą. Do tego ostatniego nie dopuszczamy ( a raczej szybko je rozdzielamy bo one są po prostu szybsze). Oboje chcą żądzić i oboje atakują.
Drugiego dnia zaprzyjaźniania na terenie Franki mała zaatakowała go od przodu i odgryzła kawałek skórki na głowie. Rana od razu się zasklepiła i krew nie leciała. Była też już skontrolowana przez weterynarza, goi się, będzie dobrze. Zraziłam się przez to i przez następne dni nie dopuszczałam do gryzienia (spryskiwacz do kwiatków się sprawdził). Króliczki zaczęły się wąchać praktycznie stykając noskami i widząc moją broń
potrafiły odpuścić bez ataku. Udało im sią nawet kiedyś zjeść po liściu sałaty razem.
Nasza opiekunka poradziła nam jednak żebyśmy pozwolili im ustalić kto będzie żądził i reagowali tylko przy ich zczepieniu. Tak też dzisiaj zrobiłam i po 15min musiałam je powsadzać do osobnych klatek bo Freddie znowu został ugryziony. Tym razem w nosek. Jutro jedziemy z nim do weta. Mnie przeraził widok tego noska ( jestem totalnie niedoświadczona) ale wysłałam zdjęcie opiekunce która mnie uspokoiła trochę. Zobaczymy co jutro powie wet.
W tym miejscu chciałam bardzo serdecznie podziękować opiekunce adopcyjnej. Nasza wspaniała Kinga nas cały czas wspiera, dzielnie znosi moje telefony z płaczem oraz SMSy o późnych porach. Jesteś wspaniała.!
:
A Was bardzo proszę o porady co jeszcze możemy zrobić. Dodam iż chcemy wrócić z nimi na neutralny grunt bo teraz już wiemy, że za wcześnie je skonfrontowaliśmy na terenie Franki. Spróbujemy też metody z transporterem. Co jeszcze? Czy któraś z Was miała podobny problem?
Jesteśmy świadomi, że ich zaprzyjaźnianie może się nie udać i jesteśmy gotowi zapewnić im godne warunki na osobne życie, ale chcemy spróbować wszystkiego nim skażemy je na samotność.
Z góry dziękuje za każdego posta. Całusy dla Was i Waszych uszaków