Autor Wątek: nagły przewrót w stadzie, POMOCY :(  (Przeczytany 2799 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline bohemianbunny

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Sopot
  • Moje króliki: Cookie (baranek)
nagły przewrót w stadzie, POMOCY :(
« dnia: Luty 08, 2015, 19:07:26 pm »
Witajcie!
Prosiłabym o pomoc/poradę, bo już nie mam siły do tych moich uszaków... Mam 3 samców, jeden jest wykastrowany (Kaj, najstarszy baran, ma ok 8 miesięcy) i dwa dzieciaki, baran (Toffee) i karzełek (Pinky), obaj ok 3-4 miesięcy (różnica wieku między nimi to ok 2 tygodnie). Toffee przybył do Kaja jako pierwszy, zakochane w sobie od początku (aż myślałam, ze Toffee to jednak dziewczyna!), razem się bawiły, przytulały, spały, jadły... Potem dotarł karzełek Pinky, i z zaprzyjaźnieniem też nie było problemów, królicza idylla. Wszystkie trzymały się razem, lizały nawzajem, żadnych niesnasek. Trwało to ok.1,5-2 miesiące, Toffee zaczął dojrzewać (Pinky zaraz za nim też), na ten tydzień zaplanowana była kastracja. 1,5 tygodnia temu zaczęły sie niewielkie kłótnie między dwoma baranami, gonienie się, podgryzanie, skakanie na siebie. Nic groźnego więc za bardzo się nie przejmowałam. Tydzień temu nagle musiałam wyjechać do rodziny, wzięłam ze sobą najstarszego, tak na wszelki wypadek, żeby pod moją nieobecność nic się nie działo. Jak tylko wróciłam to się zaczęło... Otworzyłam transporter Kaja, Toffee spokojnie kicał po dywanie, a ten jak się na niego nie rzucił, wziął go w zęby i trząsł nim jak jak lew antylopą... Byłam przerażona, rozdzieliłam je, cały dywan w futrze, Tofik z pojedynczymi skalpami na ciele... No masakra! Potem jak tylko Tofik widział Kaja to się na niego rzucał, więc postanowiłam je chwilowo rozdzielić do dwóch różnych klatek. Ciekawe jest to, że ta nagła nienawiść jest tylko pomiędzy baranami, Pinky w ogóle się nie miesza, z Tofikiem ma głębszą więź, więc siedzą razem, ale między Kajem a Pinky'm nie ma żadnego problemu...
I teraz moje dwa pytania. Chciałam wykastrować w tym tygodniu Tofika, ale czy z takimi małymi ranami można taki zabieg zrobić czy lepiej poczekać aż się wszystko zagoi? I przede wszystkim jak mam się teraz z chłopakami zachowywać? Póki co wielkolud jest sam w większej wspólnej klatce, a nastolatki siedzą razem w mniejszej i każda otwierana jest oddzielnie żeby razem nie biegały (normalnie mieszkanie przystosowane jest do uszatych i zawsze ktoś jest w domu, zamykane w klatkach są tylko na noc). Czytałam, że odizolowanie może tylko pogłebić konflikt, ale jak mam pozwolić żeby wyrywały sobię futro do krwi?
Bardzo proszę o wszelką pomoc...