LeśnyChłopiec - książkę, którą cytowałeś w innych wątkach również czytałam, ale jako czteroletnie dziecko
Stosując się do niej żywiłam swojego pierwszego króliczka miniaturowego. Przeżył 5 lat (ropomacicze, internetu nie było, w w/w książce informacji o tym brak, a wiedza na temat konieczności kastracji samicy była znikoma i nigdy żaden lekarz mi o niej nawet nie wspomniał, mimo, że przez cały okres jej choroby latałam po przychodniach. Ba, nikt mi nawet nie powiedział, że ona MA ropomacicze!). Jak można zatem wnioskować - jest ona bardzo stara, w wielu wymiarach nieaktualna, tak jak całkiem spora ilość króliczych stereotypów. Mój kolejny królik, zakupiony w 2 klasie szkoły podstawowej, po modyfikacji diety bez nadwagi przeżył lat 14.
Jestem zwolenniczką, myślę jak spora część ludzi na tym forum, żywienia królika (i nie tylko, bo podobną filozofię mam wobec mięsożerców) zgodnie z jego naturą. Nie obchodzi mnie intensywna laktacja, maksymalne przyrosty, maksymalny tucz i inne bezsensowne cyferki, które nie są wymiernikiem czegokolwiek. Wszystkie zdrowe i dorosłe króliki, które żyją u mnie, nie jedzą żadnego granulatu czy mieszanki paszowej i czują się świetnie. Wynika to z urozmaicenia oraz - to ważne - regularności diety, dostosowanej dla danego królika. Przewód pokarmowy uszaka kocha stałe pory żywieniowe.
I powiem Ci, że od kiedy trzymam się swoich zasad, nie ma u mnie żadnych problemów pokarmowych (biegunki/zatoru/kolek/wzdęć), a okres zmiany włosia przechodzą gładko dzięki siemieniu lnianemu. Zarówno ras miniaturowych jak i "hodowlanych". Nie widzę zatem powodu do zmiany swoich poglądów żywieniowych oraz trzymania się sztywno wiedzy zawartej w cytowanej przez Ciebie książce, która 20 lat temu może i była bardzo dobra, dziś już wiadomo, że brakuje w niej wielu informacji, sporo jest również nieprawdziwych.