Wczoraj o godzinie 19:15 na dworcu autobusowym czekając na taksówkę na pogotowie królicze w transporterze odeszła od nas nasza kochaniutka Szajba. Że nie mogę się pozbierać i czuję się tragicznie, to pisać nie będę. Chciałabym tylko, aby ktoś z Was chociaż spróbował pomóc mi wskazać przyczynę jej nagłej śemirci. Szajba to była samiczka, w maju skończyła 5 lat. Ostatni tydzien swojego życia spędziła z moją mamą na wakacjach (domek u dziadków, gdzie również wyjątkowo przebywał pies na przechowanie, ale Szajba nie miała z nim bezpośredniego kontaktu - denerwowała się czasem na jego szczekanie). Już od zeszłej niedzieli Szajbulka była nieswoja. Zwaliłysmy to na stres. Zawsze po podróży obrażała się na nas i torchę warczała. Po dniu dochodziła do siebie. Przez kilka dni był apetycik i piękna toaleta, ale w czwartek rano mama zauważyła, że Szajba pogryzła ścianę i nie chce jeść zieleniny (już w niedzielę jakoś tak dziwnie ją mamlała i to mnie zaniepokoiło, ale zaraz wrócił jej apetyt). Przyjechał z wizytą miejscowy weterynarz, który stwierdził, że jeden ząbek jest przerośnięty i opuchnięte dziąsło. Obciął ząbka bez znieczulenia. I niby wszystko miało być dobrze... W piątek Szajba przestała jeść. Była karmiona sokiem z ananasa. Podejrzewałyśmy też zapalenie pęcherza, ponieważ robiła czerwone siku. Natychmiast w poniedziałek miała udać się już do naszego weta na diagnozę i leczenie. Nie dotrwała. W niedzielę bardzo osłabła. Mama, która z nią wracała, wysiadła z pociągu i zamowiła taksówkę, żeby pojechać na królicze pogotowie do Świebodzic. A taksówka nawet nie zdążyła przyjechać. Wiem z relacji, że nagle Szajba zaczęła szybko oddychać, zsiniał jej nosek, pisnęła i odeszła. Czy to mógł być zawał, który dawał objawy parę dni wcześniej? Czy zaraziła się czymś od psa? Nie była sterylizowana - miałysmy to zrobić na tych wakacjach. U dziadków są panele, po których się ślizgała, ale zawsze jakoś dawała radę ganiać. Sobota tydzien temu to był ostatni raz, kiedy ganiała wieczorem z piłką po pokoju. Od niedzieli nie chciała wychodzić poza obręb kocy na podłodze... Czy to coś z serduszkiem? bardzo proszę o jakąkowiek hipotezę. wyrzucam sobie, że nie pojechałam po nią i nie zabrałam do naszego lekarza... kiedys już też (miała okropne zaparcie) żyła tydzień na soku z ananasa... nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że może mnie tak nagle zostawić, a przyczyna jej śmierci nie daje mi spokoju. Tym bardziej, że może była widoczna już na jakiś czas przed jej odejściem.