Okazało się, że w schronisku jest nie jeden, lecz dwa króliczki.
Odebrałam oba. W czwartek, czyli przedwczoraj.
Jak zwykle .... PROŚBA O DOM TYMCZASOWY
Wprost ze schroniska, już we troje
pojechaliśmy do lekarza.
Nie ma zmiłuj
przegląd lekarski musiał być !
Poniżej zdjęcie w "biegu" już z gabinetu:
Jak widać:
Baraniątko w wadze 2,22kg, ok. roczne, z niewielkim zapasem tłuszczyku pod brodą. Po pierwszym oglądzie stan zdrowotny OK, zęby OK. Samiczka.
Ciekawska, odważna. Choć w drodze do przychodni stres był spory.
Do schroniska przyniesiona i oddana bez komentarza. Coś mi się "widzi", że to był właściciel .....
Biała, puchata kula, angorka z przyszarzanymi uszkami. Samczyk. Maleństwo wiekowo i wielkościowo. Waga: 1,02kg. Wiek ok. 3-4 miesięcy. Skudłacone, skołtunione futro, paskudne dredy. Lekarz ze schroniska stwierdził, że przy próbie usunięcia dredów, wyczuł, że były mokre. Tak jakby ktoś usiłował królika .... wyprać
a skoro doprać się nie dało, to pewnie wymienił na nowy model.
Pomimo wstępnego "ciachania" dredów w schronisku, gdy odbierałam króliczka stan jego futerka nadal był koszmarny.
Króliczek przerażony, zesteresowany, broniący się przed dotykiem. Wzięty na ręce przylega do brzucha, jakby się mocno bał upadku. W oglądzie zęby OK, ciałko raczej wychudzone.
Białasek na moje oko był "nieudaną" maskotką dla dziecka
Znaleziony w kartonie porzuconym pod sklepem. Wydaje się, że ludzie, którzy odnieśli go do schroniska mówili prawdę.
Powtórzę się, niestety chyba po raz ... tysięczny, ale z niezmienną wiarą w istnienie dobrych ludzi
:
DOMY TYMCZASOWE PILNIE POSZUKIWANE