Autor Wątek: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz  (Przeczytany 6648 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline cytryna27

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 337
  • Płeć: Kobieta
Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« dnia: Grudzień 04, 2013, 11:32:46 am »
Wczoraj w klinice Centrum przy ul. Bełzy w Bydgoszczy został wykastrowany Franek. Zabieg przeprowadzał dr Kwiatkowski - specjalista od zwierząt egzotycznych.
Byłam chyba bardziej zestresowana niż Franek. Chociaż i on w poczekalni zachowywał się zupełnie nie jak mój królik: tulił się, lizał mnie a momentami robił coś na kształt gruchania jak świnka morska. Nie powiem, był moment że chciałam się wycofać i wyjść. Przed zabiegiem lekarz go zbadał. Byłam przy nim gdy zasypiał i szeptałam mu do uszka że ma mi nie robić numerów. Potem zabrali go na salę operacyjną a ja wróciłam do poczekalni. Wszystko to baaardzo długo trwało - dla mnie oczywiście. W klinice siedziałam od 15stej do 20stej. Powiedzieli że dopóki Franek się całkowicie nie wybudzi nie wydadzą mi go. Koło 18stej podeszła do mnie jedna z pracownic kliniki i powiedziała że Franek się jeszcze nie wybudził. Nie wiem czy to ona źle mi przekazała czy ja źle zrozumiałam ale wpadłam w panikę że się nie wybudza. Zaczęłam rozpytywać co się dzieje i dlaczego są problemy z wybudzeniem i zagroziłam że zaraz tu zawału dostanę. Wpuścili mnie do sali z metalowymi klatkami gdzie wybudzają się zwierzęta po zabiegu. Gdy zobaczyłam moje maleństwo z zaklejonym pyszczkiem, bezwładne i ledwo oddychające natychmiast się rozkleiłam. Popłakiwałam, przepraszałam go, miałam ogromne wyrzuty sumienia że mu to zrobiłam. Miał strasznie zimne łapki a ja niestety myślami wróciłam do tego co przeżyłam w lutym w Toruniu i myślałam że Franiu już się nie obudzi. Usiadłam koło niego i zabrałam się do rzeczy: chuchałam mu na zimne łapki, pocierałam je, intensywnie drapałam go po mostku. Po chwili myślałam że będę ryczeć jak wół: Franio wyszarpnął mi jedną z łapek i zaczął intensywnie poruszać noskiem. To mnie natychmiast ocuciło i dalej działałam. Nie wiem czy to bardziej pomogło jemu czy mnie ale po paru minutach Franek już usiłował podnieść głowę. Wszyscy mnie uspokajali że króliki wybudzają się z narkozy nawet do 8 godzin ale ja odetchnęłam dopiero gdy usiadł. Przynieśli mu nawet podgrzewaną poduszkę gdy zaproponowałam że mam ze sobą termofor i może warto by go użyć. Gdy Franio jeszcze był otępiały dr przyniósł aparat do USG i przy okazji obejrzał mu narządy wewnętrzne - pęcherz był jak arbuz. Wszystko widziałam, dr wszystko dokładnie opisywał.
Po 19stej gnębiony wyrzutami sumienia zjawił się mój szanowny małżonek. Z jego inicjatywy Franek został na noc w klinice bez dodatkowych opłat. Najpierw się oburzyłam, że ja chcę żeby odpoczął w domu ale mąż przekonał mnie że dla Franka lepiej będzie gdy zostanie w klinice. Jemu też się chyba odcisnęło piętno tego co przeżyliśmy po zabiegu w Toruniu z Kukim - ale tam była inna sytuacja, zabieg był ogromnym ryzykiem, ratującym życie a Kuki był już dziadkiem. Ale faktem jest że dostaliśmy go nie wybudzonego i gdy dotarliśmy do Bydgoszczy zatrzymało mu się serce. To mąż przeprowadzał wtedy reanimację na biednym Kukułce :( Tym mnie przekonał i tym razem postanowiłam nie ryzykować. Mieszkamy w Fordonie i dotarcie nawet taksówką do kliniki w sytuacji zagrożenia życia byłoby za długie. Teraz wiem że to była dobra decyzja ale i tak całą noc nie spałam gapiąc się w telefon czy aby nie dzwonią z kliniki że coś się dzieje.
Dzisiaj o 10tej pojechałam odebrać Franka. Jest bardzo stonowany w swoim zachowaniu, znacznie się uspokoił ale zdaję sobie sprawę że to jeszcze wynik narkozy na efekty nie znaczenia terenu trzeba będzie poczekać. Zawiozłam mu kilka suszek do kliniki. Franek trochę pojadł ale bez rewelacji. Wróciliśmy do domu. Jutro na jeszcze jeden zastrzyk ale to już załatwię na miejscu w Fordonie. Franek w domu natychmiast dopadł do wody. Dam mu trochę spokoju i za jakaś godzinę dam mu trochę biolapisu a gdy nie zacznie sam jeść do wieczora dam mu jeszcze sok noni. Teraz leży rozwalony w klatce. Powyciągałam karton-domek i kuwetę i wyłożyłam klatkę podkładem dla niemowląt. Widzę że bardzo dużo pije.
Reasumując: jestem bardzo zadowolona z opieki. Polecam bardzo dr Kwiatkowskiego - operuje nawet myszy, co według mnie jest już ogromną sztuką. Bardzo miły, precyzyjny, wszystko wytłumaczy i przede wszystkim ma wiedzę o królikach. Gdy weszłam do kliniki podali mi od razu do podpisu papier że zgadzam się na zabieg a tak: zastosowałem się/nie zastosowałem się do zaleconej głodówki. No to ja to zdanie skreśliłam i dopisałam po swojemu: bez głodówki. Ogólna konsternacja w recepcji i na to wychodzi lekarz i na to że oczywiście że bez głodówki bo to przecież królik.

Koszty:

Kastracja - 130 zł razem z podanymi lekami i noclegiem plus taksówka do Fordonu 29 zł.

Offline cytryna27

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 337
  • Płeć: Kobieta
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 07, 2013, 18:22:53 pm »
Franek już doszedł do siebie. Już na drugi dzień po zabiegu pojawił się apetyt i bobki. Podaję lakcid - biolapis jest fe! :/ Biegał wczoraj i dzisiaj po 2godziny - na razie zero znaczenia terenu. Mam nadzieję że nie za szybko pochwaliłam   :> W środę zdjęcie szwów.



Lol! Właśnie mąż mnie uświadomił co do zdjęcia Franka. Wy też widzicie (w miejscu gdzie jest czarna) białego duszka który trzyma coś na kształt czarnej włóczni?
« Ostatnia zmiana: Grudzień 07, 2013, 18:52:30 pm wysłana przez cytryna27 »

Offline Miki

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1079
  • Płeć: Kobieta
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #2 dnia: Grudzień 07, 2013, 19:05:15 pm »
Ciesze się że z Frankiem wszystko dobrze. Jeszcze kilka tygodni -hormony opadną i będziesz miała zupełnie innego królika. Co do tej kliniki mówię stanowczo NIE NIE NIE !!!!! Może i nie ma w Bydzi takich specjalistów jak dr Krawczyk z Torunia ale są tacy z którymi SPK współpracowało i z pewnością znają się lepiej na królaskach niż lekarze na Bełzy.
Mizianki dla Franka.

Offline Solvieg

  • Administrator
  • *****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 23459
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Ustka
  • Moje króliki: Gusto, Frania
  • Za TM: Maniuś,Maluś,Hopi,Holly
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #3 dnia: Grudzień 07, 2013, 19:55:35 pm »
o kurde -widzę :D wytulaj dzielnego koleżkę z duszkiem na boczku :D
Nasz wątek :) http://forum.kroliki.net/index.php/topic,13511.0.html :)

Wirtualny opiekun Florka z Sopockiego Uszakowa

Offline cytryna27

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 337
  • Płeć: Kobieta
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #4 dnia: Grudzień 07, 2013, 19:58:04 pm »
Jest 2 lekarzy weterynarii którym ufam: Sebastian Słodki i Michał Kwiatkowski. Jak wiemy różne rzeczy mogą się wydarzyć po jakimkolwiek nawet najmniejszym zabiegu. Już nigdy, powtarzam NIGDY nie pozwolę sobie wcisnąć niwybudzonego zwierzaka. Wg prawa wet ma obowiązek wydać zwierzątko wybudzone z narkozy, tym bardziej po tak ciężkim zabiegu po jakim był Kuki. Poza tym mowienie o kastracji u 9 letniego, niesprawiającego żadnego problemu królika natychmiast po ciężkim zabiegu uważam za nietakt. Nie kastruje się królików dla samej kastracji. Gdy poszłam do pana Sebastiana po radę co zrobić z Frankiem i czy kastrować bardzo mnie zaskoczył, powiedział że kastracja w tym przypadku jest dla mojej wygody bo Frankowi nie jest to do niczego potrzebne, to jego natura. Wypowiadał się także na temat tzw. kastracji prewencyjnej, o raku narządów płciowych itd. Wg niego idąc tym tokiem myślenia to ja mogłabym prewencyjnie zrobić sobie mastektomię w razie gdybym miała mieć raka piersi, on poddać się kastracji a jego asystentka wyciąć tarczycę. W klinice na ul. Bełzy są różni lekarze, trzeba wiedzieć do kogo się udać. Do pana Sebastiana są kolosalne kolejki ale warto czekać. Natomiast pan Michał Kwiatkowski zajmuje się królikami, gryzoniami i jest specjalistą od zwierząt egzotycznych i do niego też są spore kolejki. Nie twierdzę że wszyscy lekarze tam są świetni. Kilka lat temu sama odradzałam tą klinikę. Zmieniłam zdanie gdy poznałam pana Sebastiana. Jeśli kiedykolwiek będę miała problemy medyczne z Frankiem i będę miała do wyboru dr Krawczyka i w\w lekarzy z ul. Bełzy wybiorę pana Sebastiana i Michała przy całym szacunku do dr Krawczyka.

Solvieg nie wiem jak to się stało że dopiero teraz po 5 miesiącach zauważyliśmy tą futrzaną anomalię.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 07, 2013, 20:05:24 pm wysłana przez cytryna27 »

Offline emilia

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2756
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: woj.Wielkopolskie
  • Moje króliki: Tamisia,Mika,Kikuś, Chica,Leoś , Niusiek,Lusia,Laidy
  • Za TM: Tosia,Daisy
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 07, 2013, 20:18:58 pm »
Kiedy sterylizowaliśmy u dr.Krawczyka pierwszą naszą królice to sam doktor widząc moje obawy co do całego zabiegu stwierdził że najlepiej jak 3-4 godziny Tamisia pobędzie w gabinecie do czasu wybudzenia :)
I jestem pewna że gdyby zwyczajnie poprosić żeby jednak został zwierzak na miejscu w lecznicy do czasu wybudzenia to doktor nigdy by nie odmówił!

Myśle że tutaj jest też kwestia nadmiaru pacjentów (przyjeżdżających z całej Polski ) jakich ma doktor Kr. i małej lecznicy . Jestem pewna że gdyby miał  warunki co do tego żeby każdy zwierzak po zabiegu mógł spokojnie wybudzać się na miejscu w lecznicy to na pewno tak by było .
Ale powiedzmy kilkanaście króliczych zabiegów w ciągu dnia u dr. Krawczyka trwające nawet w godzinach bardzo puzno wieczornych  i porównując np. do Bydgoszczy gdzie na dzień na pewno nie przypada zabiegów zbyt wiele to jest duża ,duża różnica... Więc takie porównania nie bardzo są tutaj stosowne.

edit:Ale wiem też że pomimo wszystko zdrowie i bezpieczeństwo zwierzaka jest najważniejsze i nie tylko weterynarz ale i opiekun powinien o to zadbać :)
« Ostatnia zmiana: Grudzień 07, 2013, 20:30:53 pm wysłana przez emilia »
Najgorszym grzechem wobec naszych bratnich istot nie jest nienawiść, ale OBOJĘTNOŚĆ KTÓRA STANOWI KWINTESENCJE NIELUDZKOŚCI.

AS !

Offline cytryna27

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 337
  • Płeć: Kobieta
Odp: Frankowa "przygoda" z kastracją - Bydgoszcz
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 07, 2013, 20:25:36 pm »
Teraz mogę pomyśleć o koleżance lub koledze dla Frania   :bunny: ale wszystko pomalutku.