Dziewczyny ratujcie...
Kilka dni temu zauważyłam że Killerina ma lekko opuchniętą powiekę. Nie było żadnego wysięku więc przemyłam solą fizjologiczną i postanowiłam obserwować. Oczko po trzech dniach przemywania było jakby mniej opuchnięte więc stwierdziłam że to pewnie jakiś uraz mechaniczny... Ale na wszelki wypadek poszłam do weta który stwierdził, że jest to najprawdopodobniej jakieś uczulenie. Wczoraj jednak zaczął się u królisi katar który się wzmaga
I tu pojawiło się podejrzenie pasterelozy
Z noska wyskoczył dziś biały mini-glutek więc jutro śmigamy na wymaz. Powiedzcie mi proszę jak wygląda leczenie pasterelozy? Nasz lekarz nie jest wetem króliczym i trochę się boję czy aby na pewno sobie poradzi. Z drugiej strony nie mam teraz możliwości żeby wziąć wolne i pojechać z małą do Wawy czy Lublina więc niejako jestem skazana na jego usługi ale chciałabym upewnić się czy kroki jakie bedą przez niego podjęte są prawidłowe...
I pytanie jakby z innej beczki: mamy w toku adopcję Tosia... co będzie jeśli okaze się że Killerina rzeczywiście ma pasterelozę? Czy w tej sytuacji króle musiałyby być trzymane oddzielnie? Tak chciałam że Killerina miała przyjaciela... jestem załamana...